Brazylijczyk, który zamieszkał we własnej dżungli

Wielki boom rolniczy w Brazylii całkowicie zmienił krajobraz Amazonii. W latach 70. XX wieku wiele bujnych lasów tropikalnych zamieniło się w puste przestrzenie, przeznaczone na pastwiska lub pod nowe uprawy, co, jak mogłoby się wydawać, nieodwracalnie zmieniło krajobraz dziewiczych lasów. Znalazły się jednak osoby, nazywane w ówczesnych i może nawet w obecnych czasach szaleńcami, które postanowiły zmienić ten stan rzeczy.

Jedną z nich jest Antonio Vincente z Brazylii, który w  1973 roku zasadził 50 tysięcy drzew z nadzieją, że kiedyś jego trud się opłaci. Wystarczyło zaczekać 44 lata. Obecnie 83 letni Antonio mieszka we własnej dżungli. Jego historia  ma wiele podobieństw do historii brazylijskiego fotografa Sebastião Salgado. Obaj walczą o to, aby przywrócić choć skrawek lasu do życia.

Antonio urodził się w rodzinie rolniczej. Już wtedy był on świadkiem, jak amazońska dżungla doświadczała masowej wycinki. Niestety, przyroda przegrywała z dnia na dzień w walce z destrukcyjną działalnością człowieka. Ludzie doprowadzili do erozji gleby i zniszczenia zasobów wodnych. Antonio wspomina, że to właśnie woda była punktem wyjścia dla jego życiowego projektu zalesiania wykarczowanych lasów. Zdał sobie sprawę, że to ona jest najważniejsza i nie da się jej wyprodukować choćby w najnowocześniejszej fabryce.

Wykorzystał okazję, jaką rząd brazylijski dawał mieszkańcom w 1973 roku – oferowano wówczas preferencyjny kredyt na zakup ziemi w celu prowadzenia działalności rolniczej. Antonio zainwestował wszystkie środki w zakup 31 ha ziemi położonej na terenach górzystych w odległości 200 km od São Paulo. Aby uzmysłowić sobie wielkość zakupionej ziemi wystarczy przyrównać ją do 74 boisk do piłki nożnej.

Jedynym celem tego przedsięwzięcia było odtworzenie lasu, a nie, jak myśleli wszyscy, działalność rolnicza.  Założenie było bardzo proste, ale jakże innowacyjne na tamte czasy: posadzić drzewa, żeby kiedyś dawały owoce, które będą dla kogoś pożywieniem, tak jak wcześniej zrobił to ktoś inny. Ludzie nie rozumieli jednak takiego podejścia i byli pewni, że Antonio prędzej będzie głodować niż żywić się uprawianą przez siebie żywnością.  Nazywano go loco, szaleńcem, podczas gdy on budował przyszłość.

Za dom służył mu las. Mieszkał pod drzewem, jego łóżkiem był ekologiczny materac z liści, a jacuzzi było usytuowane w pobliskiej rzece. Jego najbliższym współpracownikiem był osiołek. Żywił się tym, co w danej chwili oferowała mu Matka Ziemia. Głównie były to banany, które stanowiły jego całodzienne menu. Najważniejszy był fakt, że nigdy nie głodował, tak jak wróżyli mu jego znajomi. Antonio mozolnie krok po kroku realizował swoją wizję zalesienia tego, co zniszczyli inni. W 1973 roku Antonio mieszkał na pastwisku, w 2017 roku budzi się już w dżungli.

Jego skromny domek ukryty jest w gąszczu zieleni. Oprócz 50 tysięcy drzew Brazylijczykowi udało się również odbudować zasoby wodne. Wszystko dzięki drzewom, które traktuje jak członków swojej rodziny. W jego własnym kawałku dżungli znajduje się obecnie 8 wodospadów i 20 źródeł z górską wodą. Antonio uważa to za swój największy sukces.  Na łono natury powrócili też jego starzy mieszkańcy: tukany, wiele gatunków ptaków, wiewiórek, jaszczurek, rodzina torbaczy i dziki. Czasami można też wypatrzeć jaguara. Z tzw. szaleńca Antonio stał się pionierem, który pokazał, że warto być wizjonerem.

erizos.mx
Źródło: erizos.mx

Ma on nadzieję, że jego oaza w środku tak bardzo zniszczonego krajobrazu lasu tropikalnego będzie przykładem dla innych.  Obecnie w  stanie São Paulo zostało jedynie 14% lasu, który w przeszłości zajmował aż 69% powierzchni stanu.  Brazylijczyk podkreśla, że powinno się zrobić wszystko, aby odbudować las.

Źródło zdjęcia głównego: erizos.mx

Źródła:

http://www.infobae.com/economia/rse/2017/05/31/la-historia-del-hombre-que-en-1973-planto-50-mil-arboles-y-hoy-vive-en-su-propia-selva/

http://www.tronya.com/valiente-hombre-se-enfrento-solo-al-mundo-para-proteger-la-selva/

Antonio Vicente, el hombre que sembró su propia selva