6. Życie kawiarniane

MG: Czego panu w Chile brakuje z rzeczy niematerialnych?

RM: Życia towarzyskiego pewnych sfer – czy literackich, czy artystycznych. Nie ma tego kontaktu. Myśmy się starali – tu był taki dyrektor teatru i aktor, dramaturg Arturo Moya Grau, który się starał rozruszać takie życie codzienne, spotykanie codziennie w kawiarniach, itd. Nie bardzo to wychodziło, ale coś tam było. Jak on umarł, to i to upadło. Nie mamy kontaktu. Brak współpracy, brak zmiany różnych idei razem. Brak tego wszystkiego.

Chilijczycy są bardzo serdeczni. A na przykład w Argentynie to jest znowuż napływ włoski. To dużo gadania, dużo teatru, ale nic specjalnego. Piękne jest Buenos Aires, tak, to jest na pewno stolica całej Południowej Ameryki. Tam jest mnóstwo kawiarni, a tu, w Chile nie było ani jednej! To było bardzo przykre. Dlatego że ludzie tacy jak ja, boheme, żyć bez kawiarni, żyć bez spotykania się przy czarnej kawie, no to to nie bardzo umieliśmy – brakowało tego bardzo. Do dnia dzisiejszego nie ma życia kawiarnianego tutaj. Cudzoziemcy tu trochę kawiarni otworzyli, na przykład Café Paula. Ale to umarło wszystko znowuż, jak przyszedł Allende i potem rządy wojskowe – jak była godzina policyjna wczesna. Proszę nie zapominać, że z początku była o trzeciej po południu, a później koło szóstej po południu. Nie wolno było na ulicę wychodzić. Tak że jakie życie kawiarniane? Ani teatrów nie było, ani restauracji, ani kin. Nic nie było – wszystko bankrutowało! Ja miałem te teatry, miałem szkołę dramatyczną. Zaczęło wszystko żyć. Przyszła godzina policyjna i umarło.

Już wcześniej był ten niepokój. W radio nie aż tak, ale w telewizji się odczuwało bardzo. Człowiek szedł na obiad w stołówce w telewizji i mówili: „a nie siadaj z tym, bo to komunista. A nie siadaj z tamtym, dlatego że to jest derechista”. Już były te nienawiści. A przedtem to ja w ogóle nie miałem pojęcia, jakiej oni idei są, bo to nikogo nie interesowało. Był taki okres w Chile, że nie interesowała polityka. Za czasów republikanów. A potem… to było okropne. Zaczęło się od Freia-ojca. Oni stworzyli tę falangę, na wzór tych niemieckich organizacji. Mieli mundury swoje itd. To upadło wszystko. Ale z początku to było na wzór nazistów zupełnie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *