Karnawał w Barranquilli, cz. III

W poprzednich dwóch częściach relacji znaleźć można cały wstęp do meritum tematu1, czyli przebiegu samego trzydniowego karnawału. Stąd po zapoznaniu się z najważniejszymi postaciami czy tańcami, a także wstępnymi informacjami odnośnie samej Barranquilli2, najwyższa pora przejść do właściwego opisu tego, co działo się od 9 do 12 lutego 2013 roku.

Słowo „luty” wskazuje na to, że na kolumbijskim wybrzeżu panuje sroga zima. Nie jest to mylne, gdyż mieszkańcy rzeczywiście wyróżniają dwie pory roku: verano (lato przypominające saunę: 35-40 stopni, maksymalna wilgotność i chmary moskitów) i invierno (zimę: 30-35 stopni z lekką bryzą od morza).

W pierwszy dzień karnawału w centrum Barranquilli dostrzec można jeszcze większy chaos niż zwykle (jeśli można sobie to w ogóle wyobrazić). Z kolei zawsze tłoczne ulice są wyludnione, bo absolutnie wszyscy wybyli w okolice wielkiej ulicy, którą w te dni zamykają, by mogła po niej przejść defilada. Po obu stronach ustawia się trybuny (palcos), na których miejsce kosztuje od 250 tysięcy pesos (równowartość około 400 złotych). Pamiętajmy jednak, że w wydarzeniu wezmą udział sam prezydent i inni zamożni ludzie. Warto zaznaczyć, że Ameryka Łacińska jest zdecydowanie najbardziej nierównym pod względem dystrybucji dochodu regionem, a Kolumbia znajduje się obok Dominikany i Gwatemali wśród trzech najbardziej zróżnicowanych klasowo krajów3.

Tańszą opcją jest mniej wygodne minipalco, która kosztuje około pięciokrotnie mniej. Takich jest niewiele i najczęściej są już od dawna zarezerwowane. Nadal nie chcemy wydawać takich pieniędzy, ale za przesłaniającymi trybunami i trybunkami nie widać prawie nic? Muszą przecież istnieć inne możliwości. Okazuje się, że w niektórych odrobinkę mniej zatłoczonych miejscach pani sprzedająca piwo, wodę i coca-colę chętnie odstąpi jedno ze swoich krzeseł za 10 złotych. Kto pyta, nie błądzi. A w Ameryce Łacińskiej pytać należy zawsze i wszystkich, bo najczęściej nikt nic nie wie – stąd też przed podjęciem jakiejkolwiek decyzji radzę wszystkim sprawdzać ceny w kilku różnych miejscach.

Defilady organizowane w trakcie pierwszych trzech dni karnawału to odpowiednio:

  • Batalla de flores (bitwa na kwiaty) – najbardziej medialna, charakteryzuje się przejazdem wielkich karet (carrozas), na których często tańczą znani aktorzy, muzycy i prezenterzy. Karety te wyrzucają w niebo stosy konfetti, a w dawnych latach używano do tego celu płatków kwiatów. Pierwszego dnia istnieje pewna dowolność jeśli chodzi o muzykę i stroje. Ważne firmy często sponsorują taki osobliwy pojazd, zależy im więc na tym, by osoby na nim jadące były rozpoznawalne i lubiane, by poprawić w ten sposób wizerunek danej marki w społeczeństwie.

k16 k24 k17 k18 k19 k20 k21 k22 k23

  • Gran Parada de Fantasía (Wielka parada fantazji)
  • Gran Parada de Tradición y Folclor (Wielka parada tradycji i folkloru) – te dwie defilady to prawdziwy przegląd karaibskiej muzyki i tradycji. Tańczy się tradycyjne rytmy bardzo silnie powiązane z dziedzictwem afrykańskich niewolników. Każda comparsa (grupa) jest świetnie przygotowana w przeciwieństwie do niektórych z opisywanej w poprzednim artykule Guacherny, które nie miały nawet choreografii. Aby wystąpić w tych paradach, należy być lepszym od licznej konkurencji. Swoje comparsas wystawiają różne organizacje, instytucje, a nawet uniwersytety.

k25 k26 k27 k28 k29 k30

  • Muerte de Joselito (Śmierć Joselito) – karnawał się kończy, a wraz z nim umiera jego personifikacja. Joselito to ostatnia z karnawałowych postaci, być może najważniejsza. Jest to młodzieniec, który tak uwielbia dobrą zabawę, że po trzech dniach libacji do białego rana umiera. Miasto organizuje mu huczny pogrzeb, w którym główną rolę odgrywa królowa karnawału przystrojona w czarną sukienkę i pióropusz (w końcu czy królowa karnawału mogłaby nie mieć na głowie pióropusza?). Zanosi się płaczem, a wraz z nią cały orszak żałobny: lekarz, ludzie niosący trumnę, reszta panien, z którymi Joselito miewał różnorakie kontakty, ksiądz, a nawet śmierć w masce z trupią czaszką i kosą w ręku.

Można tylko podziwiać humor i kreatywność Kolumbijczyków. Niektórzy mężczyźni poprzebierani są za kobiety (byłe kochanki zmarłego). Wdowa woła do przypadkowo napotkanej Kolumbijki w tłumie oglądającym paradę ¡Fuiste tú, desgraciada! ¡Es tu culpa! (To byłaś ty, przeklęta! To twoja wina!), a w jednym z orszaków pojawia się nawet Benedykt XVI (który abdykował kilka dni przed karnawałem) z transparentem „Chcę reelekcji”. Ale przecież karnawał jeszcze się nie skończył, więc Joselito wstaje z martwych i zaczyna tańczyć na swojej trumnie.

k38 k37 k36 k35 k34 k33 k32 k31

Aby nie było za cukierkowo, należy wspomnieć o zagrożeniach związanych z karnawałem. Jeśli ludzie na ulicy są poprzebierani i nie jest niczym dziwnym noszenie masek, nic prostszego niż zaatakować kogoś albo napaść na bank. Ponadto bywa, że dochodzi do bójek, a nawet strzelanin w biedniejszych częściach miasta. Niestabilność i większa przestępczość jest jednak jedną z cech Ameryki Łacińskiej i należy brać na nią poprawkę. Zagrożenie dla zagranicznego turysty jest naprawdę znikome.

Wszystkie wyżej opisane defilady odbywają się około południa. A co po południu? Dyskoteki i bary pękają w szwach, a ekonometrycy i statystycy na pewno łatwo znaleźliby coroczny sezonowy wzrost w konsumpcji piwa, rumu i aguardiente (dwudziestoprocentowego bimbru z trzciny cukrowej z dodatkiem anyżku). Wszyscy się bawią. A bawić się to akurat Kolumbijczycy umieją znakomicie. Na pewno niejeden identyfikuje się z piosenką Parrandero współczesnego zespołu Sin Animo de Lucro, której fragment brzmi tak:

Już nie rozumiem, co się dzieje
Już nie wytrzymują ze mną w domu
Ja po prostu jestem dobry w bawieniu się
I nigdy nie skończę studiów
Inżynierskich albo prawniczych
(a tym bardziej ekonomicznych!)
Ale mam magisterkę w imprezach
Ukończoną na domówkach
W rozszerzonym zakresie godzinowym
Od czwartku do niedzieli
A także w świąteczne poniedziałki.
Czym winię, będąc imprezowiczem?
Czym winię, tak dobrze się bawiąc?
Nie czekajcie na mnie w domu.

http://www.youtube.com/watch?v=gUJeXvTLW4Q

W oryginale:

Es que yo no entiendo lo que pasa
ya no me soportan en mi casa
es que yo soy bueno es pa´ gozar
que nunca me voy a graduar
de ingeneria ni abogacia
(y menos en economía)

pero tengo master en parranda
(y eso de donde mi hermano)
lo saqué de casa en casa

en horarios extendidos desde el jueves
a domingo hasta los lunes festivos
(los lunes festivos)

Ay que culpa de ser parrandero
ay que culpa de pasar tan bueno
y que no me esperen en mi casa

2 Autor poleca również tekst Magdaleny Borowskiej opublikowany na portalu: http://iberoameryka.wordpress.com/podroze/miejsca/barranquilla-miasto-sloganow/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *