“Yo Amo Mi Pajón” – Dominikanki walczą o naturalne piękno

Na świecie istnieje wiele rodzajów dyskryminacji, czasami trudnych do wyobrażenia czy zrozumienia. W Republice Dominikany jest to dyskryminacja z powodu włosów. I to nie byle jakich, bo naturalnych.

„Pelo malo” –  tak określa się w tym kraju afrykańskie loki, które posiada większość kobiet na wyspie. Takie włosy kojarzone są z czymś nieczystym, po prostu brzydkim i niepożądanym. Przerażająca ilość Dominikanek dorasta z taką świadomością. Dlatego też dla Dominikańczyków proste włosy są ideałem, a samo ich prostowanie wydaje się być już tradycją. Można też odbierać ten gest jako odżegnywanie się od korzeni afrykańskich, choć w większości przypadków chodzi o aspekt estetyczny: osoby prostujące włosy uważają, że w ten sposób stają się ładniejsze. Aby osiągnąć ten efekt, kobiety poddają się ciężkim i bardzo drogim kuracjom, które praktykuje się już u bardzo młodych dziewczynek. Najczęściej to matki (również prostujące włosy) nakłaniają do tego swoje córki, aby zostały zaakceptowane przez społeczeństwo. Co więcej, niektóre szkoły wręcz wymagają by ich uczennice „wyglądały odpowiednio”. Średnia wieku w którym rozpoczyna się prostowanie włosów to 8 – 9 lat. Wiele Dominikanek wspomina swoje dzieciństwo „między prostownicami i suszarkami”. Na Twitterze można znaleźć dużą ilość postów na ten temat oznaczonych hashtagiem #GrowingUpDominican.

Źródło: Pexels
Źródło: Pexels

Problemem jest też kwestia finansowa. Niektóre z kobiet odwiedzają salony raz na dwa tygodnie a inne nawet częściej. Każdy zabieg kosztuje około 60 dolarów, a przy specjalnych okazjach można wydać nawet 200. Są to dość duże kwoty biorąc pod uwagę fakt, iż średnie dochody  mieszkańców Dominikany nie są zbyt wysokie.

Mimo iż około 90 procent Dominikańczyków ma afrykańskie korzenie (i co za tym idzie kręcone włosy) mało kto to docenia. Większość wręcz neguje swoje pochodzenie, jakby chcąc się „wybielić” za wszelką cenę.  Szacuje się, że aż 80 – 90 procent mieszkańców wyspy określa kolor swojej skóry jako „indio” lub „blanco” – czyli dużo jaśniejszy niż w rzeczywistości. Powody są skomplikowane i głęboko zakorzenione w historii państwa. Kiedy haitańscy niewolnicy wzniecili bunt przeciw swoim francuskim ciemiężcom zdobywając wolność w 1804 roku, w Santo Domingo będącym pod władzą hiszpańską niewolnictwo nadal kwitło. Najłatwiejszą formą by zapobiec przyłączeniu się hiszpańskich niewolników do haitańskiej rebelii było przekonanie ich, że są inni i lepsi od haitańskich sąsiadów bo ich skóra jest bardziej „blanca”- biała, a oni sami podobni bardziej do hiszpańskich kolonizatorów niż „negros” – czarnych. W dzisiejszych czasach ta historia w dalszym ciągu wywiera wpływ na wiele aspektów życia mieszkańców.

Oczywiście trzeba mieć świadomość, że definicja piękna znacznie różni się w innych zakątkach świata. Jednak kto o niej decyduje? Czy nie mamy prawa sami wybrać jak będą wyglądać nasze włosy? Czy musimy podporządkować się opinii innych bo inaczej nie zostaniemy zaakceptowani? A jeśli nie możemy decydować w tak błahej sprawie, to jakie inne prawa mogą nam zostać odebrane?

Źródło: Pexels
Źródło: Pexels

Są osoby, które nie zgadzają się z przekonaniami dotyczącymi „pelo malo”. Nowe pokolenie Dominikanek pragnie zmian. Pielęgnują swe naturalne włosy i wcale się ich nie wstydzą. Dla niektórych „obrończyń” postawa ta reprezentuje akceptację swojego wyglądu i sprzeciw wobec poglądów, według których kobiety zawsze powinny dążyć do bycia idealną. Oprócz tego, symbolizuje pogodzenie się z afro-latynoskimi korzeniami i manifestację oraz akceptację swojej tożsamości.

Jedną z takich osób jest Carolina Contreras, znana jako Miss Rizos. To główna aktywistka sprzeciwiająca się chemicznemu prostowaniu włosów. Chce ona też skończyć z opiniami, iż naturalne włosy są tymi „złymi”. Aby osiągnąć swój cel, Carolina stworzyła blog „Miss Rizos” gdzie m.in. propaguje swoje poglądy oraz wspiera osoby akceptujące swoje „pelo malo”, a także dzieli się swoimi doświadczeniami i poradami. Zaprojektowała również koszulkę z napisem „Yo Amo Mi Pajón”, który stał się oficjalnym hasłem jej rewolucji. Pajón to bardzo popularne słowo w Republice Dominikany, do niedawna dosyć pogardliwe, którym określa się naturalne afro. Ponadto otworzyła w Santo Domingo swój salon fryzjerski specjalizujący się w pielęgnacji naturalnych włosów i podróżuje odwiedzając szkoły i organizując warsztaty dotyczące swojej działalności.

Carolina urodziła się w Republice Dominikany, lecz dzieciństwo spędziła w Bostonie. Pierwszy raz wyprostowano jej włosy w wieku 7 lat. Aby utrzymać efekt zabieg musiała powtarzać co kilka miesięcy. „Mama myślała że robi mi tym przysługę, że dzięki temu będę ładniejsza.” – mówi Contreras.  Po ukończeniu szkoły postanowiła poznać swoje korzenie i pojechała na wyspę. Tam całkiem obcięła swoje włosy i po kilku trudnych miesiącach „w końcu zaczęła czuć się wolna”.

Teraz chce zmieniać sposób myślenia Dominikanek.

Warto podkreślić to, iż ruch zwalczający poglądy o „pelo malo” nie opiera się na krytyce tych, którzy chcą prostować swoje włosy, ale na obronie wolności każdej kobiety do podejmowania własnych decyzji bez jakichkolwiek wpływów. Zaakceptowanie samego siebie i swoich osobistych cech to kluczowa rzecz w życiu człowieka. Moda czy stereotypy nie powinny wyznaczać wartości czy też określać przynależności społecznej, gdyż każdy ma prawo do indywidualności, a pochodzenie to nie mankament który należy ukryć by dopasować się do ogółu, lecz powód do dumy.

Źródła:

https://www.missrizos.com/

http://www.univision.com/estilo-de-vida/cabello/pelo-malo-la-relacion-de-amor-odio-de-las-dominicanas-con-su-cabello

http://kjzz.org/content/458504/yo-amo-mi-paj%C3%B3n-loving-natural-hair-dominican-republic

http://www.vivala.com/hair/todas-tenemos-pelo-bueno-luchando/2910

http://acento.com.do/2013/actualidad/1128767-el-mito-del-pelo-malo-o-bueno-en-un-pais-de-mayoria-mulata-y-negra/

http://www.losmulatos.com/el-mito-del-pelo-lacio-en-la-mujer-negra/