Będąc w Kolumbii trudno nie poczuć się czasem kimś wyjątkowym i ważnym. Inną sprawą jest biała cera, która czyni z nas, turystów, przybyszami z niezłą kasą. Jednak traktowanie z wielkim szacunkiem, grzecznością i emocjonalnością dotyczy tu wszystkich. Jeśli jesteśmy klientami na targu bądź w sklepie usłyszymy pewnie typowe dla tego kraju a la orden, czyli “do usług”, a dosłownie wręcz “na (pański) rozkaz”.
Kolumbijczyk rzadko kiedy odmawia. Każda propozycja wyjścia na kawę czy obiad jest raczej przyjmowana uprzejmym con todo gusto (“z największą przyjemnością”). Jeśli natomiast naprawdę nie może z nami pójść, a mieliśmy na to ogromną ochotę, albo gdy na przykład spotkał nas z jego strony jakiś wstyd, z wielkim żalem wyrazi to słowami qué pena contigo (“ale mi wstyd przed tobą”).
Jak widać, są to istoty towarzyskie, które absolutnie chcą być w dobrych stosunkach z całym światem. Nic, tylko się od nich uczyć!
Magdalena Borowska