MG: W jakich krajach Ameryki Łacińskiej pan był poza Chile?
RM: Ach, poza Chile byłem w Peru, Brazylii, w Argentynie parę razy, w Urugwaju i Wenezueli. Prawie wszystko.
MG: I który kraj się panu najbardziej podobał?
RM: Najbardziej podobne do Europy to jest absolutnie Buenos Aires. Podobno teraz jest opuszczone trochę, troszkę brudnawe. Nie jest tak, jak było. Ale to jest prawdziwa stolica dużego kraju. I to jest stolica Południowej Ameryki. Absolutnie! Życie kawiarniane jak w Europie. Literaci mają swoją kawiarnię, artyści swoją kawiarnię, politycy swoją kawiarnię. No zupełnie tak, jakbym był w Warszawie przed wojną. Życie kawiarniane jest bardzo rozwinięte, kult kawy. Czego nie ma zupełnie prawie w Chile. Nie wiem jak jest w Peru, ale mnie się bardzo podoba Lima, bo dbają bardzo o utrzymanie stylu kolonialnego.
MG: Nie kusiło pana, żeby się przenieść do Buenos Aires albo gdzie indziej?
RM: No dobrze, to bardzo piękne, bardzo ładne, ale… Ja bardzo lubię Włochów, to nie jest, żeby oskarżać Włochów, ale że są troszkę komedianci, no to są [śmiech]. Ja pamiętam we Włoszech zawsze żeśmy się śmiali, bo na przykład zajeżdża jakaś ciężarówka. Staje na rynku, wysiada gość i zaczyna grać na mandolinie. Jak już ma bardzo dużo ludzi, to wyciąga skarpetki, wyciąga koszule i robi handel. Na tym się kończy kwestia artystyczna. Tak samo w roku ’50 w Watykanie, to okropnie raziło mnie, że wchodzisz do katedry w Watykanie, w Rzymie i cię obiegają. Po niemiecku, po francusku, po angielsku. Księża w sutannach, ale sprzedają! Sprzedają skarpetki, krawaty i inne rzeczy – w środku katedry! Albo na przykład w niedzielę, w tygodniu w jakiejś sali wyświetlali filmy, a w niedzielę były msze. Argentyna też jest troszkę taka.
Bardzo mi się podoba, chociaż to nie jest taka wielka stolica, ale podoba mi się Sao Paulo. Co prawda teraz napadają, to gorzej, ale Kurytyba powiedzmy. Kurytyba jest bardzo piękna. Ładne miasto i spokojne, i tanie. I bardzo dużo Polaków. Bardzo dużo! Książkę telefoniczną jak pan otwiera w Kurytybie, to same polskie nazwiska.
MG: To są tacy Polacy, którzy jeszcze mówią po polsku, czy tylko z pochodzenia?
RM: A nie, nie bardzo już mówią. Na przykład ja byłem na otwarciu nowej autostrady, która prowadziła do polskich wsi. I jest brama do tej autostrady z Matką Boską Częstochowską, bardzo taka polska brama, i obok kościół polski był. Bardzo polski kościół – dekoracje itd. Taka ogromna dzwonnica była na placu kościelnym, którą ciągnęli tacy mężczyźni po 30 parę lat – bardzo polskie typy. Niebieskie oczy, blond włosy, wyrośnięci tacy. Ładny typ chłopa polskiego, ale ani słowa po polsku. Stroje polskie, wszystko. Ale w tej Kurytybie to jest ciekawa rzecz. Nie mówili po polsku, ale się czuło jakoś tę Polskę. Na przykład poznałem na jednym z takich zebrań biskupa Kurytyby. Polak, ale nie mówił po polsku. Lubił dobry kieliszek wypić, karty… Taki bardzo polski biskup.
Ale jako stolica południowej Ameryki i najbardziej podobne do Europy to jest Buenos Aires.
MG: A Montevideo?
RM: Montevideo od okresu jak byli ci Tupamaros i były te polityczne rozruchy wielkie, to jest umarłe miasto. Ja jeszcze jakieś 4-5 lat temu jeździłem na różne zebrania do Montevideo i panu powiem, że gdzieś koło godziny 10 wieczorem wychodziłem na miasto – umarłe miasto, cisza zupełna. Nigdzie nikogo nie widać, kawiarnie już zamykają. Nie ma ich, nic się tam nie dzieje. Ładne, ale puste. Co innego Mar del Plata czy Punta del Este. No, to są piękne miejscowości. To są wszystko miejscowości nad morzem, milionerów różnych amerykańskich nie amerykańskich. To jest luksus. To nasza Viña del Mar to jest przedmieście małe w porównaniu z tamtymi miastami. I na co zwróciłem uwagę – piękne pałacyki, piękne parki i ogrody, ale nic nie jest otoczone murem czy płotem. Nie, to jest wszystko na równi z ulicą. To bardzo ładnie wygląda. Nigdzie nie widziałem żadnych płotów. Punta del Esta no to jest przepiękne!
MG: A dlaczego radziłby pan młodym osobom przyjechać do Ameryki? Dlaczego w ogóle warto przyjechać do Ameryki?
RM: Ja bym nie radził. Ja bym wcale nie radził! Ja nie wiem… Według mnie dla młodzieży to jest Anglia, to jest Francja, Niemcy nawet – Europa. Ja bym nie radził nikomu specjalnie wybierać Amerykę Południową. Nie widzę powodu. Dla mnie tu jest dużo więcej narkotyków na przykład. Mówią, że w Polsce też są narkotyki itd., ale jak kiedyś całą noc chodziłem po Warszawie, żeby szukać tych narkomanów, czy rzeczywiście jest tak podobnie jak w Ameryce Południowej i gdzie tam! Wcale! Może tam gdzieś ktoś, ale to bardzo mało w porównaniu z Południową Ameryką. Ja bym nie radził.