9. Przedmioty na chilijskim uniwersytecie

Ostatecznie wybrałem pięć przedmiotów. Wszystkie są dość ogólne – na zasadzie warszawskich OGUN-ów (przedmiotów skierowanych do studentów z całego uniwersytetu) lub przeznaczone głównie dla obcokrajowców. Dlatego moje obserwacje mogą nie oddawać wszystkich zasad działania chilijskich uniwersytetów. Ciekawe są zwłaszcza zasady zaliczania przedmiotów i sposób prowadzenia zajęć. Oceny w Chile to liczby od 1 do 7, przy czym 7 to ocena celująca, a 4 – chyba dostateczna. Cechą wspólną wszystkich prowadzących jest ich bardzo sympatyczny i otwarty stosunek do studentów. Zajęcia z poszczególnych przedmiotów zaczynały się od 25 lipca do 19 sierpnia, ale o chaosie w kalendarzu akademickim już pisałem. Na wydziale ekonomii trwa obecnie sesja śródsemestralna (mid-terms), która nie dotyczy jednak moich przedmiotów.

Pierwszy z przedmiotów to Intercultural Business Challenges in Latin America na Facultad de Economía y Negocios. Prowadzi go Kolumbijczyk z dużym doświadczeniem biznesowym. Przedmiot jest bardzo praktyczny, nastawiony na poznanie charakterystycznych dla danych krajów wyzwań biznesowych, m.in. kulturowych. Zajęcia odbywają się dwa razy w tygodniu po 1,5 godziny. Pięć spotkań w semestrze jest poświęconych na prezentacje zaproszonych gości (jeszcze bardziej doświadczonych biznesmenów) i zadawanie im pytań, około sześciu kolejnych – na nasze prezentacje przygotowane w grupach. Następne zajęcia po spotkaniu z gościem przeznaczone są na przygotowanie w grupach relacji z tego, co zrozumieliśmy. To ciekawe rozwiązanie, zwłaszcza, że po pierwszym z takich spotkań prowadzący powiedział, że nie będzie go następnym razem i mamy się sami sobą zająć. A grupy można było kształtować dowolnie, więc przygotowaliśmy wspólnie jedno sprawozdanie. Pozostałe zajęcia, których nie zostało zbyt dużo, to zwykłe wykłady. Końcowa ocena powstaje przez zsumowanie ocen za ww. raporty (10% razy każda z nich, co oznacza, że dają 50% końcowej oceny), oceny z egzaminu (30%) i grupowej prezentacji (20%).

Drugi przedmiot to Latin America in World’s Affairs na tym samym wydziale. Uczestnicy obu kursów to niemal wyłącznie obcokrajowcy. Prawdopodobnie wynika to z bardzo słabej znajomości angielskiego Chilijczyków, również wśród młodzieży. Prowadzący to dosyć wiekowy profesor mówiący bardzo zabawnym, chilijskim angielskim. Objawia się to np. z utożsamieniem pierwszej głoski w wyrazie “young” z kastylijskim “elle”. Powstaje więc wymowa zbliżona do “dziang”. Ocena końcowa to suma ocen z dwóch testów (2 razy 25%) i grupowej prezentacji (50%). Nie ma więc końcowego egzaminu. Testy nie są z wiedzy przekazywanej nam na zajęciach, a ze znajomości zadanych lektur. Połowa każdego sprawdzianu to esej. Można więc powiedzieć, że ocena z przedmiotu jest raczej za myślenie, wiedzę ogólną i pracę w grupie niż naukę, do jakiej jesteśmy przyzwyczajeni w Polsce. Zajęcia odbywają się również dwa razy w tygodniu i trwają 1,5 godziny.

Trzeci przedmiot odbywa się na wydziale sztuki i nazywa się Chile, los chilenos y su cultura (Chile, Chilijczycy i ich kultura). Prowadzi go pan będący byłym kompozytorem, a z wykształcenia – inżynierem. Wiedzę ma nieprzytłaczającą, ale jego zadaniem jest chyba pobudzenie nas do obserwowania chilijskiej kultury. Ocena z przedmiotu jest średnią arytmetyczną ze średniej ocen z pisanych co tydzień esejów i wielkiego końcowego eseju. Nie ma więc żadnego egzaminu. Jako inspiracja do cotygodniowych esejów mają nam służyć krótkie artykuły. Nie trzeba więc dużo czytać, a uczyć się w ogóle nie ma czego. Spotykamy się co tydzień na dwie godziny zegarowe bez przerwy, chociaż w planie zaliczone jest to jako trzy godziny tygodniowo. Najbardziej efektywna była pierwsza lekcja kultury chilijskiej – nie wiadomo, gdzie są zajęcia, ani kiedy przyjdzie prowadzący. Ostatecznie spóźnił się ok. 20 minut.

Czwarty przedmiot to Globalización, cobre y nueva economía chilena (Globalizacja, miedź i nowa ekonomia chilijska) w formie wykładu. Na ocenę składają się trzy kolokwia i końcowy egzamin. Półtorej godziny wykładu również wpisane jest do planu jako trzy godziny tygodniowo.

Ostatni przedmiot to Pueblos indígenas hoy (Ludy indiańskie dziś). Prowadzony jest przez trzy osoby, w tym prawdziwego Mapucza. I w tym przypadku półtorej godziny liczy się jak trzy. Ocena końcowa to w 30% oceny z trzech testów z lektur (krótkich artykułów), a w 70% ocena za kilkuminutowy filmik o Indianach przygotowany w grupie.

Podsumowując, na zajęciach czysta wiedza pełni drugorzędną rolę. Ostrzeżenia o niezwykłych ilościach czytanek okazały się nieprawdziwe. Podobno wynika to jednak z tego, że moje przedmioty są specyficzne, bo na prawdziwych zajęciach humanistycznych trzeba czytać niezwykle dużo. Wszyscy, bez wyjątku, prowadzący mają poczucie misji oraz nadzieję, że zmienią nasz sposób myślenia. Studiuje się tu znacznie przyjemniej niż na UW, zwłaszcza porównując zajęcia z ekonomii. Przede wszystkim dzięki naciskowi na praktyczność zajęć i myślenie, a nie zapamiętywanie. Następny wpis poświęcę chilijskiej młodzieży i polityce na uniwersytecie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *