Kolejną ciekawą sprawą jest obecność polityki na uniwersytecie. Studenci Universidad de Chile czują się odpowiedzialni za studentów z innych uczelni, zwłaszcza prywatnych i tych z innych regionów kraju. Mają oni bowiem znaczne mniejsze możliwości wypowiadania swojego zdania, a Universidad de Chile to najlepszy uniwersytet w Chile, tradycyjnie zaangażowany w politykę. Zaproponowano i nam, obcokrajowcom, przyłączenie się do jednej z grup politycznych. Nie wiem dokładnie, jak funkcjonują, ale podobno mogę znaleźć wszystkie opcje – od prawicowych (“no dobra, może nie ma ich za dużo”) po komunistyczne. Podejrzewam, że im bliżej socjalizmu, tym więcej stowarzyszeń i zaangażowanych studentów. Ciekawostką było dla mnie stoisko w głównym holu Wydziału Ekonomii, gdzie można było złożyć podpis wyrażający poparcie dla jednej z kandydatur w zbliżających się wyborach.
Niedawno w Santiago miały miejsce dość głośne protesty studentów (w liczbie ok. 80000). Tak naprawdę, trudno powiedzieć, czego tutejsi studenci chcą. Niektórzy żądają darmowych studiów dla wszystkich, inni po prostu wyższej jakości edukacji. To drugie jest dużym problemem, bo już od przedszkola biedne dzieci mają trudniej. Gdyby przyszło mi brać udział w takich protestach, zostałem już poinstruowany, co zrobić w razie rozróby, którą zawsze się one kończą. Oczywiście z założenia są pokojowe, ale zawsze znajdzie się grupka, która będzie chciała zmierzyć swoje siły z policją. Należy biec na południe (nie zrozumiałem dokładnie dlaczego, ale dzięki dobrze widocznym górom nie jest to trudne do wykonania) i zasłonić usta i nos chustką.
11 IX demonstracje oczywiście również skończyły się burdami. Tym razem z użyciem broni palnej. Tak naprawdę nie wiem, kto i po co strzelał. Bilans to: 3 spalone autobusy, 42 rannych policjantów (w tym generał trafiony w twarz koktajlem Mołotowa) i 57 aresztowanych nieletnich.
W ten sposób przeszliśmy do chilijskiej młodzieży. To, co rzuca się w oczy, gdy się na nią patrzy, to kolczyki. Zwykłe tunele różnych rozmiarów są tutaj naprawdę powszechne, więc przestały na mnie robić wrażenie. Wciąż zadziwiają mnie za to różne bolce wkładane w uszy i zwykłe kolczyki w zębach i policzkach, zwłaszcza, że wszelkie ozdoby noszą tu już dzieci w wieku mniej więcej gimnazjalnym. Kilka razy widziałem też całkiem pokaźne blizny po dziurkach. W wyglądzie młodych Chilijczyków zdecydowanie bardziej podobają mi się mundurki. Są znacznie bardziej estetyczne, niż te, które zostały niedawno wprowadzone w Polsce, zwłaszcza, że tutaj jasno wyznaczony jest cały ubiór dziecka. Od skarpetek, przez białą koszulę po sweterek. Prezentują się naprawdę dobrze. Inną pozytywną ciekawostką dotyczącą młodzieży było wyjście kolegi studenta z zajęć, ponieważ… jest strażakiem i akurat niedaleko się paliło. Podobno straż pożarna w Chile jest głównie ochotnicza.
Na koniec zostawiłem największe uniwersyteckie kuriozum. Studenci mogą kupić na uniwersytecie prezerwatywy i środki antykoncepcyjne po cenie produkcji, o czym wszyscy studenci zagraniczni zostali poinformowani już pierwszego dnia.