Cochabamba

Foto: H. Krajewska
Foto: H. Krajewska

Do Cochabamby warto pojechać z trzech powodów: nazwy, ogromnego Jezusa z cementu i… możliwości zakupu markowych ubrań. W tym momencie przewracacie oczami, zwariowała. Ale nie! Nie tym razem.

Cochabamba, miasto o wspaniałej nazwie, mieści się w środkowej Boliwii na wysokości 2600 m n.p.m. Można do niej dojechać autobusem lub samochodem z La Paz, Santa Cruz de la Sierra, Potosí, Sucre… większość miejscowości ma z nią połączenie, pośrednie lub bezpośrednie, gdyż jest 4. największym boliwijskim miastem. Warto pamiętać, że autobusy na długich trasach międzymiastowych w Boliwii przyjeżdżają wczesnym rankiem i wyjeżdżają po 18:00/19:00.

Z pozoru to po prostu kolejne większe miasto andyjskie, z uroczym placem głównym, zbudowane na planie szachownicy, charakterystycznym dla większości miast w hiszpańskojęzycznej Ameryce Łacińskiej. Na placu warte polecenia są śliczne arkady, nieco podobne do tych w peruwiańskiej Arequipie. Miasto jest niezwykle boliwijskie – pełne życzliwych ludzi, rozgrzane słońcem, względnie spokojne i radosne w czasie karnawału. Wygląda tak, jakby czas się w nim płynął wolniej, mniej pospiesznie, bez zbędnego harmidru. Z drugiej strony jest to oczywiście duże boliwijskie miasto, zatem cisza i spokój to pojęcia względne. Warto przejść się po placach – szczególnie polecam Plac 14 września, Plac Quintanilla i Plac Granado, przy którym stoi kościół Św. Teresy.

Foto: H. Krajewska
Foto: H. Krajewska

To wszystko piękne, ale wrażenie burzy monumentalny niezwykle ogromny i biały Jezus bez korony, górujący nad miastem. Jak, na co, po co? Żeby uczcić przyjazd Jana Pawła II w 1988 roku (rzeźbę ukończono w 1994 roku). Kiedyś był najwyższy na świecie, przewyższał Cristo Redentor z brazylijskiego Rio de Janeiro aż o 4,2 m. Polski Jezus Chrystus Król Wszechświata ze Świebodzina odebrał mu jednak tę koronę i razem z nią pokonuje figurę z Cochabamby o niecałe 1,8 m.

Cochabambiński Chrystus Zgody (Cristo de la Concordia) stoi na wzgórzu San Pedro i pozdrawia wszystkich mieszkańców i przyjezdnych przyjaznym gestem. Do stóp Chrystusa można dostać się specjalną kolejką linową – należy zakupić bilet w 1 lub 2 strony oraz bilet wstępu do parku otaczającego monument. W sumie trudno wydać więcej niż 10-12 bolivianos. Widoki z kolejki może nie powodują palpitacji, ale z pewnością miło się je ogląda, zwłaszcza szeroką lagunę Alalay. Jeśli chcemy odmiany, możemy zrezygnować z biletu powrotnego i przejść się schodkami w dół zbocza. Uwaga – w krzakach przy trasie często ukrywają się osoby o dość niemiłych zamiarach. Nie poleca się tej trasy po 16:00/17:00.

Przy Chrystusie wszystko jest droższe, warto zabrać własne napoje i przekąski. Ze szczytu wzgórza rozciąga się piękny widok na dolinę Cochabamba i to w 360 stopniach – z każdej strony znajduje się coś wartego naszej uwagi. Można też wejść do środka posągu, ale, jak głosi napis, ZABRONIONE JEST SIKANIE WEWNĄTRZ CHRYSTUSA. Tak że wiecie, zachowujcie się.

Foto: H. Krajewska
Foto: H. Krajewska

Miasto jest pełne małych butików i sklepików, także z markową odzieżą – krajową i zagraniczną. Warto udać się na poszukiwanie stylowych, choć całkiem drogich (zwłaszcza jak na Boliwię!) ubrań. Nie istnieje jedna strefa, w której znajdziemy wszystkie butiki, dlatego warto rozglądać się podczas każdego spaceru. W Cochabambie znajduje się także wielki targ, La Cancha, przez który z trudem przeciskają się autobusy. Targ jest tani, kolorowy, głośny, zatłoczony i nie do końca bezpieczny dla naszych portfeli. Żeby wziąć w nim udział, nie trzeba nawet wysiadać z pojazdu, sprzedawcy podają towary przez okno, a autobus porusza się zazwyczaj w zawrotnym tempie 5 km/h. Co sprzedają na targu? Wszystko. Ubrania (tony dżinsów), kwiaty, owoce, ziarna, warzywa, mięso, chińskie plastikowe zabawki, ryby, meble, prześcieradła, rękodzieło, ręczniki, kosmetyki, mydło i powidło – wszystko to podzielone na strefy. W mieście znajduje się jeszcze jeden, ponoć nieco tańszy targ (Mercado America), ale nie potwierdzę, czy to prawda, gdyż zwyczajnie do niego nie dotarłam.

Foto: H. Krajewska
Foto: H. Krajewska

Z innych atrakcji turystycznych można polecić historyczną dzielnicę El Pueblito, znajdującą się na północnym wschodzie miasta. Mini-miasteczko zachowuje klimat kolonialnej zabudowy, typowej dla doliny Cochabamby. Mowa tu nie o typowym mieście na planie szachownicy, ale o nieregularnych, zakrzywionych ulicach, korytarzach i wąskich alejkach. Na terenie El Pueblito znajduje się wiele mniej lub bardziej eleganckich restauracji. Na szwendanie się po miasteczku wystarczy tak naprawdę godzina, chyba że połączymy wycieczkę z odwiedzinami w pobliskim parku. A nie jest to park byle jaki – Ogród Botaniczny im. Martína Cárdenasa, słynnego cochabambińskiego botanika. Ogród, utworzony w 1962 roku, pokazuje różnorodność flory w prowincji Cochabamby. Jest podzielony na arboretum, kaktuarium, herbarium, znajduje się tam także dom Cárdenasa, przekształcony w muzeum. Aby dojechać do parku i historycznej dzielnicy, wystarczy złapać combi w stronę Av. General Galindo.

Warto polecić pomnik Bohaterek z Coronilli, kobiet, które podczas wojny o niepodległość Boliwii broniły wejścia do Cochabamby. Masakra rozegrała się w dniu 27 maja 1812 roku – tego dnia obchodzony jest także Dzień Matki w Boliwii. Ku czci obrończyń miasta na południe od Cochabamby ustawiono pomnik z brązu na wzgórzu San Sebastián.

Foto: H. Krajewska
Foto: H. Krajewska

Kolejny punkt na turystycznej mapie miasta to Laguna Alalay, widoczna z kolejki górskiej, prowadzącej na wzgórze. Nazwa laguny oznacza w quechua “zimny” – w tej części doliny temperatury są zauważalnie niższe. Zbiornik ze słodką wodą o powierzchni 240 ha działa jak “płuca” Cochabamby, jednak w ostatnich latach pozostawał silnie zanieczyszczony. Władze miasta starają się oczyścić lagunę, jaki będzie tego efekt – pożyjemy, zobaczymy.

O historii tego miasta (i nie tylko) można przeczytać na blogu Bolivia in my eyes, którego autorka, Danuta Stawarz, mieszka w Boliwii. Warto zajrzeć zwłaszcza tu i tam.

Helena Krajewska

Foto: K. Kozioł
Foto: K. Kozioł

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *