Subiektywny przewodnik turystyczny po rejonie Santa Marta w Kolumbii, cz. III

Cabo San Juan del Guía
Cabo San Juan del Guía

Parque Tayrona – najbardziej popularne miejsce wśród zwiedzających region Santa Marta i obowiązkowy punkt programu dla każdego turysty. Jest to park narodowy położony nad morzem u podnóży gór Sierra Nevada de Santa Marta, z pięknymi dzikimi plażami, ścieżkami wśród bujnej roślinności selwy i wśród ogromnych głazów narzutowych. Niegdyś święte miejsce Indian Tairona, których potomkowie (głównie Indianie Koguis) mieszkają na terenie parku do dziś. Sam park zajmuje 12000 hektarów pasa wybrzeża pomiędzy Zatoką Taganga, a ujściem rzeki Piedras 35 km dalej, oraz 3000 hektarów morza.

Bilet do parku kosztuje 35000 pesos dla obcokrajowców. Wejście znajduje się przy głównej drodze z Santa Marta do Riohacha, dojechać można tym samym autobusem co do Palomino, wysiada się wcześniej, po około 40 minutach. Koszt to 6000 pesos. Warto zaznaczyć, że park jest w 95% własnością prywatną pewnego Francuza. Zdania co do sposobu zarządzania terenem są podzielone – jedni mówią, że ścieżki i infrastruktura są zaniedbane, trudno jednak przewidzieć, jak wyglądałaby sytuacja, gdyby Tayrona był własnością państwową.

Cabo San Juan del Guía
Cabo San Juan del Guía

Większość turystów zatrzymuje się na campingu w San Juan de la Guía, 90 minut pieszo od wejścia do parku. Dla bardziej leniwych są też campingi bliżej – w Castilletes i Cañaveral. Minusem jest to, że w Castilletes pływać można jedynie we wrześniu i w październiku, w innych miesiącach morze jest zbyt niebezpieczne ze względu na silne prądy. W całym parku należy przestrzegać znaków, jako że niektóre miejsca nie nadają się do kąpieli. Przy jednej z plaż (pierwszej po drodze do San Juan de la Guía) utopiło się już ponad 100 osób. Turyści mogą zacząć wędrówkę od dojścia do plaży Castilletes (4 km), później wyruszyć do Cañaveral (następne parę kilometrów), gdzie można zjeść. Stamtąd można dojść w 45 minut do Arrecifes (przystępne ceny), później w 20 minut do La Piscina i następne 20 minut do Cabo San Juan de la Guía. Trasę można też skrócić omijając Castilletes i Cañaverales. Po drodze są minibary, w których możemy się napić świeżego soku za 5000 pesos.

Hamaki
Hamaki

Na campingu w Cabo San Juan de la Guía istnieje możliwość wynajęcia hamaków (20000 pesos za noc) lub rozłożenia swojego namiotu za 15000 pesos. Są tam 4 toalety (rzecz jasna bez papieru toaletowego), prysznice i restauracja. Nie ma prądu ani zasięgu dla telefonów komórkowych. W nocy wieją bardzo silne wiatry i temperatura znacznie spada, dlatego warto wziąć ze sobą sporo ciepłych ubrań do spania. Warto też pamiętać, że zimno bije od ziemi, dlatego na hamaku trzeba raczej położyć ubrania pod spód niż się nimi przykrywać. Decydując się na hamak trzeba się liczyć z tym, że będziemy musieli spać przytuleni do naszego plecaka, jako że zdarzają się kradzieże. Warto wziąć ze sobą latarkę, najlepiej „czołówkę”. W Arrecifes i Cañaveral można wynająć tzw. „ecohabs”, luksusowe domki 2-4 osobowe zbudowane na wzór charakterystycznych chat indiańskich.

W parku, mimo jego popularności, nie odczuwa się uciążliwości tłumów ludzi, plaże są zazwyczaj puste (miałam przyjemność tam być w samym szczycie sezonu, tuż przed Wigilią). Spodoba się tu nawet podróżnikom stroniącym od silnie turystycznych miejsc. W zależności od naszych upodobań możemy wybrać się na nurkowanie w Arrecifes albo La Piscina, odwiedzić prekolumbijskie ruiny wioski indiańskiej El Pueblito lub wypocząć na którejś z pięknych plaż przy Cabo San Juan de la Guía (jest też plaża nudystów).

W parku żyje 108 gatunków ssaków, głównie małp, które słychać i czasem widać na ścieżkach, 70 gatunków motyli, 300 gatunków ptaków (w tym orły), niezliczone insekty – najczęściej spotkamy na pieszych ścieżkach „autostrady” mrówek niosących kawałki liści. Można również zobaczyć żółwie. Szlaki nie są zbyt trudne, park odwiedzają ludzie nawet z bardzo małymi dziećmi. W razie potrzeby można przebyć niektóre odcinki tras na koniu (od 15000 pesos, w zależności od trasy). Trzeba na pewno zabrać ze sobą repelenty na komary (w grudniu nie było jednak potrzebne), krem z filtrem i butelkowaną wodę (przynajmniej na czas marszu do Cabo San Juan). Warto zostać w parku przynajmniej na 3 dni, żeby w pełni nacieszyć się spektakularnymi widokami, czystym powietrzem i odpocząć od cywilizacji.

Anna Szatyłowicz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *