4. Kolumbijski uniwersytet, cz. I – czas, sprzęt i randki w bibliotece

Studiuję na jezuickim uniwersytecie Pontificia Universidad Javeriana de Bogotá. Nie różni się on od świeckich uczelni właściwie niczym, poza obecnością zakonnic i kilkoma kaplicami. Dużą zaletą jest fakt, że cały uniwersytet mieści się w jednym miejscu. Niestety kampus położony jest na zboczu, przez co dojście do niektórych budynków bywa męczące.

Ludzie na kolumbijskich uniwersytetach mają specyficzne poczucie czasu. Czas trwania zajęć jest liczony pełnymi godzinami zegarowymi. Ponieważ zaczynają się zawsze o pełnej godzinie, nie ma ustalonych przerw. W związku z tym przerwę w 3-godzinnych zajęciach mamy wyłącznie dzięki dobrej woli prowadzącego. Taki system powoduje też, że studenci, żeby przejść z jednej klasy do drugiej, muszą wcześniej wyjść lub później przyjść. Bardzo często robią i jedno, i drugie, chociaż wszyscy prowadzący zaczynają z około 15-minutowym opóźnieniem. Niektórzy również kończą wcześniej. Od jednej z prowadzących usłyszałem nawet, że zaczyna bardzo punktualnie, co w jej wydaniu oznacza rozpoczęcie zajęć o kwadrans później niż jest napisane w planie. Co ciekawe, wszyscy moi wykładowcy przychodzą do sali punktualnie i czekają na studentów już na miejscu. Podobno funkcjonuje zasada, że zajęcia zostają uznane za odwołane, jeśli prowadzący spóźni się więcej niż 15 minut na każdą godzinę zajęć (czyli w przypadku 3-godzinnych zajęć należy czekać 45 minut). Studenci natomiast spóźniają się do woli. Szczegóły przedstawię w osobnym wpisie o kulturze na uczelni.

Studentom niehiszpańskojęzycznym doradza się wybranie zaledwie od 2 do 4 przedmiotów, ponieważ w ramach przygotowań do zajęć trzeba dużo czytać. Nie wierzyłem w to, bo w Chile mówili tak samo i okazało się, że przesadzali. Już na pierwszych zajęciach w Kolumbii usłyszałem jednak, że „na następny tydzień należy przeczytać dwie krótkie lekturki, po 40 stron”. Podobno wykładowcom zaleca się zorganizowanie studentom pracy domowej wymagającej dwa razy więcej czasu niż trwają same zajęcia.

Niestety zdarza się, że lektury są niedostępne w bibliotece, mimo że jest ona naprawdę imponująca. Znajdują się w niej specjalne sale do pracy w grupach, setki komputerów stacjonarnych i laptopów do dyspozycji, audytoria, sala muzyczna z syntezatorami podłączonymi do komputerów (oczywiście ze specjalnym oprogramowaniem, co stwarza w pełni profesjonalne warunki do komponowania). Zdecydowanie najważniejszym miejscem jest jednak wypożyczalnia filmów i sala z telewizorami w podziemiu. Przed każdym telewizorem znajduje się dwuosobowa kanapa, przez co dla wielu jest to idealne miejsce na randkę… Biblioteka otwarta jest 24 godziny na dobę (z przerwami w weekend). Książki wypożyczane są na tydzień i każda godzina (sic!) spóźnienia przy zwrocie kosztuje 1200 pesos (niecałe 2 zł). Można też oczywiście czytać na miejscu. W czytelniach są bardzo wygodne fotele i kanapy oraz liczne gniazdka elektryczne. Niestety są to najgłośniejsze miejsca w bibliotece, bo nikt raczej nie przejmuje się pilnowaniem ciszy, a sami studenci lubią sobie tam podyskutować. Jeśli komuś to przeszkadza, najlepiej chyba usiąść między regałami, gdzie na hałas nie można narzekać.

Bardzo dobrze wyposażone są też sale wykładowe w chyba wszystkich budynkach PUJ. Podobno perełką kampusu jest Centro Ático – budynek służący najnowocześniejszym sprzętem przede wszystkim filmowcom, dźwiękowcom itd. Niestety nie znam się i nie potrafię tego docenić. Doceniam natomiast obecność komputera i rzutnika w każdej sali (nie wiem, dlaczego studenci znają wszystkie hasła, a wykładowcy nie) oraz wspaniałe pianina Wendl&Lang. Dzięki życzliwości wydziału artystycznego mogę bowiem korzystać z sal ćwiczeniowych przeznaczonych dla studentów muzyki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *