Chilijczyk Pablo Larraín podbija Berlinale

Co mają ze sobą wspólnego polskie i chilijskie kino? Nic? A jednak! To, że zarówno polskie, jak i chilijskie kino zaangażowane społecznie rozszerza swój zasięg i zdobywa uznanie na najbardziej prestiżowych europejskich festiwalach pokazali nam na tegorocznej edycji Berlinale Małgorzata Szumowska i Pablo Larraín. Rodak Larraína, Patricio Guzmán, został wyróżniony na tym samym festiwalu za scenariusz do filmu El botón de nacár.

Larraín, 38-letni Chilijczyk, otrzymał w tym roku Srebrnego Niedźwiedzia za swój szeroko komentowany film El Club. Film traktuje o kościelnych tajemnicach z pedofilią w roli głównej.

W małej nadmorskiej wiosce w Chile, w tym samym domu żyje czterech mężczyzn i kobieta. Są oni w podeszłym wieku, jeden z nich – jedną nogą na tamtym świecie. Kobieta jest służącą. Spędzają dni na drobnych pracach ogrodowych, aktywnościach domowych, spacerowaniu i przede wszystkim na szkoleniu swojego charta wyścigowego, aby raz na jakiś czas zarobić trochę pieniędzy na zakładach. Ten leniwy obraz nabiera innego kontekstu, gdy okazuje się, że mężczyźni są księżmi, kobieta zakonnicą, a życie w wiosce swego rodzaju zesłaniem. Oto jak sam reżyser skomentował swoje dzieło: „Otrzymałem wykształcenie katolickie i w czasach szkolnych poznałem wiele grup księży – jednych świętych, innych przestępców w trakcie procesów sądowych i trzecią grupę – tych, o których nikt nie wie gdzie są”. I to właśnie o tej trzeciej grupie chce mówić reżyser. Dodał też: „Fascynuje mnie to, że Kościół nie wierzy w prawo cywilne i myśli, że tylko Bóg może ich sądzić. Mimo to nie chciałem robić filmu ani prowadzić dyskursu na zasadzie oskarżenia. Ciekawi mnie to, że jedynym wrogiem współczesnego Kościoła są niezależne media. Czasem rzecznik prasowy nuncjusza jest bardziej sławny niż sam papież i to, co chce powiedzieć Głowa Kościoła. Członków kleru bardziej interesuje to, co się o nich mówi, niż to, co rzeczywiście robią”. Filmowiec powiedział też parę słów o obecnej sytuacji swojego kraju: „Mój kraj przeżywa nieunikniony proces sekularyzacji. Może to mieć wpływ na potencjalnego widza, który przyjdzie do kina. Nie jest to jednak takie proste – ja i mój brat (producent jego filmów) zdaliśmy sobie sprawę, że im więcej filmów robimy, tym mniej rozumiemy widzów”.

Jeden z aktorów, Alfredo Castro, mówi z kolei: „Chilijski Kościół odegrał znaczącą rolę w walce o prawa człowieka w Chile podczas dyktatury Pinocheta. 20 lat temu, wraz z końcem dyktatury, jego rola uległa zmianie – zmianie na gorsze. Czasem ktoś pyta: „dlaczego robisz kino czy teatr?” – właśnie dla filmów takich jak te, które docierają tam, gdzie sprawiedliwość nie mogła.”.

Gregorio Belinchón na łamach El País nie bez racji stwierdza: „bracia Larraín stali się wyraźnymi liderami sił nowego kina chilijskiego. Zarówno jako para producent-reżyser, jak i gdy obaj tylko produkują. W roli duetu producentów występowali przy okazji wielu produkcji z Sebastiánem Silvą. Ostatnia współpraca tria – Nasty Baby, z Kristen Wiig, została wyświetlona na Berlinale w kategorii Panorama”. Dziennikarz zauważa też: „À propos tej twórczej eksplozji, tego samego dnia w konkursie wziął też udział film „El botón de nacár”, chilijskiego reżysera Patricio de Guzmána”. Juan de Dios Larraín, drugi z braci, komentuje ten fenomen w następujący sposób: „W Chile jest obecnie 5 pokoleń kręcących filmy. I wiemy, jak dobrze się zorganizować. Syndykat producentów świetnie funkcjonuje i czuję się dumny, że mogę być jego częścią”.

Gdy czytam recenzje filmu, na myśl przychodzi mi inny film, polski – W imię Małgorzaty Szumowskiej, który również na berlińskim festiwalu, z tym że w 2013 roku, został wyróżniony w dwóch kategoriach. Właśnie z powodu tej zbieżności napomknąłem o zdolnej, polskiej reżyserce we wstępie. Najwyraźniej temat jest w światowym kinie na czasie. I być może przymiotnik „światowe” w odniesieniu do kina wreszcie zaczyna oznaczać więcej niż tylko zakres tematyczny Holywood, pokonując coraz wiecej granic, szerokości geograficznych i barier. Pozostaje jedna bariera – językowa. Czy El Club doczeka się polskiej premiery? O tym się jeszcze przekonamy.

Bartosz Roszak

Źródło:

http://cultura.elpais.com/cultura/2015/02/09/actualidad/1423496577_587535.html

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *