San Andrés Xecul

Jak opisać miejsce, którego nazwa przez tygodnie kołatała w głowie? I nie chciała tak po prostu – zostawić i odejść?

Helena, tylko nie zapomnij o San Andrés Xecul!
Dobrze, planujemy weekend w Quetzaltenango, ale jak tu jeszcze do tego Xecul…
No pięknie, weekend zbliża się ku końcowi, a ty nadal nie wiesz, jak dojechać do San Andrés.

Takie myśli towarzyszyły mi podczas pierwszych tygodni w Gwatemali. Głupia sprawa – o San Andrés Xecul usłyszałam przypadkiem i prędko bym o nim zapomniała, gdyby nie jadowicie żółta fasada kościoła, który w rzeczonym miasteczku się znajduje. Od kliknięcia w Google’u do łapania stopa na gwatemalskiej prowincji niedaleka droga.

San Andrés Xecul, przez miejscowych zwane po prostu Xecul, a przez ladinos – San Andrés. W języku quiché xe odpowiada polskiemu “pod”, zaś cul (k’ul) oznaczać może skórzaną lub futrzaną kurtkę/kołdrę/koc. Z kolei w Mam (M’am) słowo k’ul odczytać można jako górę, zatem cała nazwa brzmiałaby: w cieniu gór/y. Zdecydowanie bardziej podoba mi się jednak swoista mieszanka obu wersji – pod pierzyną gór. Dlaczego?

IMG_4693A dlatego, że San Andrés Xecul, założone w 1858 roku, położone jest w malowniczej, górzystej części departamentu Totonicapán na południowym zachodzie Gwatemali. Ostre, jak to bywa w górach, słońce co chwilę przesłaniają leniwie przesuwające się po niebie mlecznobiałe chmury. Roześmiane dziewczynki w tradycyjnych białych koszulach i zielonych spódnicach Majów Quiché (chłopcy w spodniach koloru kawy i białych koszulach) przebiegają przez główny plac, bezustannie rujnując każde z “idealnych” zdjęć, które z takim pietyzmem próbuję wykonywać.

Niełatwo dotrzeć do Xecul. O sea, łatwo, ale swoje trzeba odczekać. Jeśli przy okazji odwiedzacie Quetzaltenango, udajcie się na główny dworzec autobusowy i popytajcie dookoła o transport w kierunku San Cristóbal Totonicapán i wysiądźcie tuż przed słynnym skrzyżowaniem Cuatro Caminos, tam, gdzie wskaże Wam kierowca. Stamtąd macie do wyboru albo ponad 40-minutowy spacer, albo taksówkę (drogą), albo podróż na tyle pick-upa, zazwyczaj wybierany przez miejscowych jako środek transportu. Więcej o gwatemalskich pick-upach tutaj.

IMG_4686Kiedy już nacieszycie się wiatrem we włosach i pyłem w płucach, możecie stanąć przed fasadą najbardziej żółtego kościoła, jaki przyjdzie Wam oglądać w życiu. Oprócz żółci nie brakuje też innych kolorów – kościół aż kipi barwami, które sprawiają surrealistyczne wrażenie w rozrzedzonym, górskim powietrzu. Fasada pokryta jest przeróżnymi figurami i postaciami, zaś krzyż symbolizuje chrześcijański charakter przybytku. Można się śmiać, oczywiście, że chrześcijański, wszak to kościół! A jednak, gdy zobaczycie dwa tygrysy/jaguary podtrzymujące kolumny i nawiązujące do bliźniaków-bohaterów majańskiej świętej księgi Popol Vuh, zrozumiecie, że w Gwatemali, jak i w całej Ameryce Łacińskiej, chrześcijaństwo wciąż mocno przeplata się z tradycyjnymi wierzeniami ludności rdzennej.

IMG_4690Kościół wzniesiono w połowie XVII wieku, a z jego fasady można odczytać historię regionu – majańskie korzenie populacji (niemal 100% mieszkańców miasta to Majowie), nawiązania do chrześcijańskich wpływów w regionie, a nawet przykłady uprawianych w departamencie roślin. Przedstawiono na nim ludzi, zwierzęta (w tym małpy i kwezale), owoce, warzywa… w sumie aż 200 różnych figur, figurek i kształtów. Nie jest on jedynym tego rodzaju przybytkiem w okolicy.

Wśród podobnych kościołow można wymienić El Calvario, położony w tym samym mieście w połowie zbocza. Często otacza go dym, unoszący się z majańskich ołtarzy.

Można się kłócić, czy dla jednego lub dwóch kościołów warto wybierać się w tę skomplikowaną podróż. Ja jednak nie mam wątpliwości, że do San Andrés Xecul jeszcze kiedyś wrócę.

Z pewnością na tyle pick-upa.

Helena Krajewska

Fotografie: H. Krajewska

IMG_4696

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *