15. Wizyta we wszalni

Jedna z sal
Jedna z sal

La Piojera to popularna knajpa w Santiago. Swoją nazwę zawdzięcza jednemu z prezydentów, Arturo Alessandriemu, który pewnego dnia powiedział, by zabrać go „do tej wszalni”. To właśnie od tego czasu bar jest słynny. Odwiedzali go również kolejni prezydenci.

Rzeczywiście zarówno z zewnątrz, jak i wewnątrz La Piojera wygląda dość obskurnie. Jest jednak z pewnością miejscem, w którym dostaniemy typowe chilijskie jedzenie i drinki. Można też usłyszeć ulicznego śpiewaka z akordeonem wykonującego tradycyjne chilijskie piosenki.

Chorillana
Chorillana

W ramach poznawania miejscowej kuchni zdecydowałem się zjeść chorillanę, czyli frytki z mięsem i cebulą przykryte jajkami sadzonymi. Moim nieprzychylnym zdaniem danie było rzeczywiście typowo chilijskie – frytki miękkie, a mięso twarde. Fakt, że jedzenie dostałem już dość chłodne, nie miał w sumie znaczenia, bo było go tyle, że i tak nie dało się zjeść całości na ciepło. Na przystawkę podano mi zestaw obowiązkowy chyba w każdej chilijskiej restauracji – chleb z pebre. Muszę przyznać, że naprawdę pyszne!

Cola de mono z lodem w miseczce
Cola de mono z lodem w miseczce

Do picia poprosiłem o drink nazywany cola de mono, czyli ogon małpy. Jako że nie znam się na alkoholach, nie podejmę się opisania, z czego się go robi. Polecam za to przepis po polsku. Napój był całkiem smaczny, chociaż podany dość ubogo, bo w wielkim plastikowym kubku. Dodając szarobury kolor, wyglądał mało estetycznie.

Pójście do La Piojery polecam; szczególnie tym, którzy chcą poznać kulturę i gastronomię Chile. Nie należy się jednak spodziewać kulinarnych rewelacji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *