Livingston

Na wąskim karaibskim wybrzeżu Gwatemali, upchniętym pomiędzy Belize i Hondurasem, znajduje się miasto, które w dużym stopniu przypomina… peruwiańskie Iquitos. Do Livingston można się bowiem dostać jedynie drogą wodną – statkiem przez Zatokę Honduraską lub szybką motorówką przez rzekę Río Dulce.

Foto: H. Krajewska
Foto: H. Krajewska

Położone u ujścia rzeki tuż nad niezwykłą karaibską zatoką, Livingston jest celem turystów, zmierzających z/do Belize. Transport zmonopolizowany jest przez lanchas colectivas, łódki i promy, które kursują z Punta Gorda (Belize) i Puerto Barrios (Gwatemala). Po mieście można poruszać się na piechotę lub taksówkami i mototaxi. Jeśli przybywamy do Livingston z Belize należy przespacerować się 5 minut w górę głównej ulicy do Urzędu Imigracyjnego – każdy dzień zwłoki i nielegalnego pobytu na terenie Gwatemali to grzywna w wysokości Q200.

Foto: H. Krajewska
Foto: H. Krajewska

Livingston to multikulturowy tygiel, w którym mieszają się Garifuna z potomkami Majów, Afrokaraibami i białymi ladinos. Na ulicach zawsze dużo się dzieje – gra głośna muzyka, właściciele łódek oferują NAJTAŃSZE przeprawy, a z restauracji i barów napływają kuszące zapachy. Miasto nie jest duże, za to kolorowe i wesołe. Niegdyś służyło za główny port Gwatemali, później straciło tę funkcję na rzecz pobliskiego Puerto Barrios. Chyba dobrze się stało – dzięki względnemu spokojowi w mieście przetrwała niezwykła kultura Garifuna, którzy przybywali do Livingston od 1802 roku. To właśnie pogodnym i niekonfliktowym Garifuna poświęcony jest 26 listopada, Narodowy Dzień Garifuna. Warto wtedy przybyć do miasta, aby zobaczyć etnię powstałą na styku kultur Karaibów, Arawaków i czarnych niewolników z Afryki Centralnej i Zachodniej.

Inna dobra data to 15 maja, Dzień Świętego Izydora Oracza, patrona Madrytu i rolników. W tym dniu odbywają się pochody, procesje, tańce i gra na bębenkach oraz innych, często tradycyjnych, instrumentach, takich jak zarabanda, sambey, punta czy hugu hugu. Mieszkańcy przebierają się i świętują na ulicach, często w towarzystwie przyjezdnych i turystów.

W samym Livingston warto spróbować unikatowych dań miejscowej kuchni, takich jak ryż z fasolą i kokosem oraz chleb kokosowy.

Foto: tripadvisor.com
Foto: tripadvisor.com

W okolicy Livingston znajduje się Playa Blanca, jedna z piękniejszych plaż w regionie. Co ciekawe, znajduje się na prywatnym terenie, wobec czego wymagane jest uiszczenie opłaty za pobyt (Q15). Do Playa Blanca można dostać się samodzielnie łódką odpływającą z nabrzeża lub opłacić wycieczkę z przewodnikiem (zazwyczaj Q120, w cenie lunch, plaża i wizyta w Siete Altares). Można również pojechać taksówką/mototaxi, a później iść przez ok. 40 min lub wyruszyć na piechotę bezpośrednio z Livingston (ok. godziny), ale niewiele osób się na to decyduje. Nazwa plaży wywodzi się od bieli jej piasku, pięknie kontrastującej z błękitem wód. Bezpośrednio przy Livingston znajdują się inne plaże, ale są zanieczyszczone przez osady z pobliskiej rzeki i odpady wyrzucone przez mieszkańców miasta.

W odległości 30 minut spaceru od Playa Blanca znajduje się kolejna atrakcja turystyczna, Siete Altares. Do Siete Altares można dostać się statkiem lub na piechotę (1,5 h drogi pieszo z miasta). Za wstęp zapłacicie Q20, ale zdecydowanie warto. Siete Altares to połączone niecki, baseny i wodospady, w których można się kąpać. Jest także popularnym miejscem na piknik.

Niedaleko Livingston płynie także rzeka Quehueche, której wody wpadają do Morza Karaibskiego. Po wykupieniu wycieczki można kąpać się i obserwować przyrodę na obu brzegach rzeki. Najpopularniejszą rozrywką jest jednak spływ rzeką Río Dulce (tak, rzeką Słodką Rzeką, ta nazwa wciąż przyprawia mnie o śmiech). Koszt 1,5 h spływu to Q125, łódki odpływają codziennie o 9:30 i 14:30, a bilety można kupić na nabrzeżu albo w hostelu. Podczas rejsu można podziwiać dalekie wulkany, lasy namorzynowe, a także potężne skały kanionu Río Dulce. Rzeka wypływa z największego jeziora Gwatemali, Izabal. Podróż kończy się w miejscowości Río Dulce – warto podać nazwę hostelu, w którym zamierzamy się zatrzymać.

Foto: H. Krajewska
Foto: H. Krajewska

Helena Krajewska

One thought on “Livingston”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *