7. Allende i inni prezydenci

MG: Jak wyglądała pańska praca jako delegata rządu londyńskiego?

RM: Polegała na tym, że na przykład byłem na jakiejś kolacji, gdzie był prezydent Chile Ibáñez. On już też coś o mnie wiedział, od razu mnie zaprosił obok siebie, dopytywał się o Polskę, o stosunki, jak wygląda ta emigracja, jak jest w Polsce. No, orientowałem ich trochę w sprawach Polski. To samo z González Videlą, z Alessandrim, z Freiem już mniej. Z Freiem to już nie rozmawiałem, bo Frei to była ta eksfalanga. A za czasów Pinocheta pan Bóg mnie strzegł, że pomyślałem: lepiej się nie wtrącać, nie zbliżać się do niego zanadto. No i nie zbliżałem się do niego. Dwa czy trzy razy byli u mnie jacyś wojskowi. Wypytywali się mnie, co ja wiem, jakie są stosunki, czy wśród kolonii polskiej jest dużo przyjaciół komunizmu, a takie pytania podchwytliwe. Wykręcałem się tym, że ja jestem malarz, aktor, mnie to wszystko nie interesuje. A jeśli chodzi o czasy Allende, to najzwyczajniej wyjechałem. Od razu z Santiago wyjechałem, pojechałem sobie żyć w Viña del Mar. I wtedy ja siedziałem cicho, to były krótko – trzy lata tylko. Nawet nie robiłem nic z teatrami – malowałem dekoracje, handlowałem pieskami. I koniec. Gdyby było gorzej, to bym w ogóle wyjechał.

MG: Jak wyglądały rządy Allende?

RM: Na przykład była taka Grupa Przyjaciół prezydenta – Grupo de Amigos Personales. No to ja wiedziałem, że wszyscy oni skończyli szkoły agentów i ochroniarzy w Bułgarii. To były takie zbiry. Rosja mu dała ten GAP. Niby żeby go pilnować, żeby mu nic złego się nie stało. Ale oni po prostu zrobili z niego swojego niewolnika.

Bo Allende nie był komunistą. On był socjalistą, ale miał przewrócone w głowie. On chciał być prezydentem i na tym wszystko polegało. Jego rodzona siostra, która mieszkała w Viñi, nienawidziła go. Nawet nie poszła na jego pogrzeb. On był zarozumiały strasznie, elegancki okropnie, mówił świetnie językami, wielki kobieciarz i straszny pijak, chociaż nawet sympatyczny. Ja byłem dwa czy trzy razy na kolacji z nim, bo on miał tyle kochanek, że ja nie wiem, ile tych moich znajomych aktorek było jego kochankami, i zawsze chcąc czy nie chcąc go spotykałem. No i on zawsze, zawsze: „a koszule to mi robią tylko Włosi, a buty to tylko zamszowe, buty to ja sobie sprowadzam z Egiptu, bo wielbłądzia skóra, bo to, bo tamto”. A strasznie elegancki był!

I była znana jego historia, którą mi opowiadał taki senator chilijski i Wielki Mistrz Loży Masońskiej, który był Ministrem Spraw Wewnętrznych jakiś czas. Jechał z Allende gdzieś, a on mówi: „Tylko dużo wody kolońskiej weźcie, bo będę musiał tym wszystkim chamom rękę podawać”.

Poza tym on nie żył z żoną. Rozwiedli się wiele lat przedtem, ale trzeba było, żeby była jakaś pierwsza dama w Chile. No to zaproponowali jej, a ona zażądała miesięcznej pensji, żeby robić z siebie pierwszą damę i żonę Allende. Ja ją znałem. Była taka grupa pań przy teatrze miejskim. To jak ja jeszcze pracowałem w teatrze miejskim, przedtem, ona tam przychodziła. Pamiętam, że razem z takim włoskim choreografem Cintolesim po naszych zebraniach chodziliśmy z nią na kawę do kawiarni obok. Ona była sympatyczna, ale żeby ją drażnić, mówiliśmy jej: „Pani senatorowa, pani mąż chce być prezydentem”. A ona odpowiadała: „Nie mówcie mi o nim, ja z nim nie mam nic wspólnego. Ja już nawet nie pamiętam, kiedy się z nim rozwiodłam”. A jak on został prezydentem, to była wielką damą na nowo. A jak on umarł, to ona w ciężkiej żałobie przecież była. Niby. Ale to tylko tu, bo jak pojechała stąd do Meksyku, to cały Meksyk był w żałobie, bo zabili Allende, a ona przyjechała w różowej sukience. I wszyscy się śmiali, że prezydent Meksyku to był viudo de Allende, bo na czarno.

Tak w ogóle, to jego wcale nikt nie zabił – on się sam zabił tym karabinem, który mu podarował Che Guevarra. To jest prawda. I zresztą to mówiła jego sekretarka, która była jego kochanką. Ona sama powiedziała, że on się z nią pożegnał i powiedział, że się teraz zastrzeli. Nie ma wątpliwości.

A ta jego żona potem z Meksyku pojechała do Paryża i była z wizytą u takiej mojej znajomej Chilijki, która wcale jej nie lubiła. No ale zadzwoniła do niej pani Allende, że jest w Paryżu. To ta przez ciekawość powiedziała, żeby przyszła do niej na kawę. To było jakieś dwa lata po śmierci Allende. Ona przyszła z dwoma wysokimi gośćmi, mówiącymi nawet nie najlepiej po francusku, z bardzo silnym akcentem rosyjskim. No i po 15 minutach jeden z nich spojrzał na zegarek i powiedział: „Dosyć, musimy wychodzić”. Ona tylko powiedziała po hiszpańsku do tej mojej znajomej: „No widzi pani, ja taka bardzo wolna to nie jestem, muszę robić to, co mi każą”. Tak że tu najlepszy przykład był, jak ci agenci rosyjscy po śmierci Allende ją na propagandę wozili.

MG: Mówił pan, że gdyby było gorzej, toby pan wyjechał, ale co dokładnie mogło być gorzej? W książce pisze pan, że nie było niczego w sklepach, była godzina policyjna.

RM: No oficjalnie jeszcze takiego terroru nie było. W każdym razie myśmy jeszcze nie słyszeli o wielkich aresztowaniach, o wysyłaniu na jakieś prace przymusowe. Nie było jak w Rosji sowieckiej, więc mogło być gorzej.

MG: Ale skoro już było źle, to dlaczego pan nie wyjechał?

RM: Przede wszystkim jeszcze żył mój ojciec – już leżał w szpitalu bardzo chory na raka. A poza tym ja w stu procentach wierzyłem, że to się skończy. A nawet mój ojciec, który czytał dużo gazet tu, mówi mi: ty tam nigdzie nie wyjeżdżaj, bo przecież ten cyrk się skończy. Przecież to był cyrk tutaj! Z Mapocho wychodził Pociąg Kultury. Sztandary, młoty, sierpy, czerwone wszystko. Jadą: orkiestra symfoniczna, balet, opera, teatry, paru prelegentów z odczytami – naturalnie czerwonymi odczytami – dużo wagonów. I parę wagonów wina i pisco sour. Zmuszają nas wszystkich, żeby być na stacji. Wielka historia. Przywożą Allende. Allende pijany, nie może przemawiać. Znowuż skandal. Wyjeżdża ten pociąg i jakie wiadomości? Żadnych! W gazetach patrzę: mieli być w Conepción – cisza. Valdivia – cisza. Co jest? Gdzie ten pociąg? A pociąg jeździł i oni się upijali. Nie było nic. Tak że rzeczywiście prawdziwy cyrk.

Albo taka sytuacja: restauracja, Viña del Mar czy Valparaíso. Taki mój znajomy miał restaurację, do której ja chodziłem. Nic jeść nie można było, tylko same jakieś kluski, bo pan Daniel Vergara, minister spraw wewnętrznych, zabronił sprzedaż mięsa. Bo nie ma mięsa, kraj musi oszczędzać – nie ma mięsa i koniec. Wszyscy siedzimy nad jakimiś kluskami w sobotę, przychodzi pijany w belę pan minister Daniel Vergara z jakimiś prostytutkami. Siadają i zamawiają mięso, befsztyki. Podchodzi do niego ten mój znajomy i mówi: „Panie ministrze, pan zabronił, ja nie mam mięsa. Jak pan kazał – nie ma mięsa, to nie ma mięsa”. On go zaczął wyzywać i kazał przynieść mięso. Mieli naturalnie i im dali. My wszyscy przy tych kluskach, a on wziął to mięso. Takie cyrki były!
Potem Daniel Vergara pijany poszedł do kasyna grać. Wchodzi do kasyna, przy wejściu mówi mu portier, że nie może wejść, bo nie ma krawata. To dał mu po mordzie, zerwał mu krawat i wsadził sobie. No jasne, że się wiedziało, że to nie będzie trwało!

Poza tym generał Prats jedzie samochodem, staje na ulicy Providencia, żeby coś kupić. Podchodzi jakaś pani, bije go w twarz i mówi: „Tchórze, nic nie robicie, żeby z tymi komunistami skończyć, co to za wojsko!”. Takie rzeczy się działy! Kobiety chodziły po ulicach i miały torebki z ziarnem. Gdzie szedł wojskowy, to sypały ziarno: „cip, cip, cip, tchórze, zróbcie coś!”. Prowokowali ich cały czas.

MG: Ale jednak sami go najpierw wybrali.

RM: Sami go wybrali. Ale dopiero za czwartym razem mu się udało. I ja mam wrażenie, że liczyli, że on nie jest komunistą. Bo i wygląd, i zachowanie, i pochodzenie na to nie wskazywały. Tylko Rosjanie nim zawładnęli. On na pewno nie był, tak samo jak ja nie bardzo wierzę, że Bachelet jest. Bo jak ona była ostatni raz, to nie była taka bardzo groźna, była socjalistką. Teraz ja się jej więcej boję, bo wtrąca się jej matka. Matka nie grała żadnej roli, jak ona była pierwszy raz prezydentem, a teraz Bachelet sama powiedziała w telewizji parę dni temu, że ma bardzo dobrą współpracownicę w swojej matce. A matka jest już bardziej czerwona.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *