1. Dlaczego Gwatemala?

Wymień 10 rzeczy, które kojarzą Ci się z Gwatemalą. Proste. Banał. Przecież o każdym kraju da się coś powiedzieć. Tak.

Ameryka Środkowa? Wojna domowa? Majowie? Jest… zielona?

Akt I. W styczniu br. moja wiedza na temat Gwatemali zamykała się dokładnie w tych czterech pojęciach. Na pozór nie czułam się źle z moją, powiedzmy to wprost, niewiedzą. Nie przeszkadzało mi to, że posiadałam wówczas więcej informacji na temat Kostaryki, Panamy, Salwadoru, Nikaragui, a nawet Hondurasu (!) niż na temat Gwatemali. A jednak, gdy w jednej z rozmów padło to magiczne słowo, zawstydziła mnie moja ignorancja. Mały potwór usiadł mi na czubku nieodłącznych okularów przeciwsłonecznych i uparcie nie chciał z nich zejść.

Akt II. Zaledwie dwa miesiące później entuzjastycznie rozpoczynałam studia w ramach wymiany zagranicznej z Pontificia Universidad Católica del Perú w Limie. Jako zaliczenie zajęć, dotyczących funkcjonowania państwa i polityki w krajach Ameryki Łacińskiej, należało wybrać kraj, który gruntownie przebadamy pod kątem historycznym, gospodarczym, społecznym i, oczywiście, politycznym. Do wyboru pozostawiono nam najważniejsze państwa południowoamerykańskie (wraz z dość zaskakującą Boliwią) i Meksyk. Mój mózg już decydował się na Kolumbię, gdy usta powiedziały: “Czy można wybrać kraj spoza listy?” I tak zostałam właścicielką tematu o tyle dziwnego, co niespodziewanego – Gwatemali.

Akt III. Miesiące mijały, a ja bezpowrotnie przechodziłam ze stanu natury do Homo Guatemaltecus. Kolonizacja – bum! Przewroty i zamachy stanu – bum! Struktura społeczna – bum! Proces pokojowy – bum, bum, bum! Śródsemestralne i semestralne egzaminy, prace zaliczeniowe, zadane lektury, wszystko to składało się na zdobycie przeze mnie wiedzy. Potwór zniknął – a przynajmniej tak mi się wydawało. Wszak o Gwatemali wiedziałam już “wszystko”.

Akt IV. Czyli Helenka wytrwale poszukuje praktyk na sierpień w międzynarodowej organizacji, usytuowanej w regionie Ameryki Łacińskiej i Karaibów. W pewien majowy poranek podniosłam pokrywę laptopa i poczułam się niczym Meg Ryan (lub jej nieco pulchniejsza siostra-bliźniaczka) w filmie “Masz wiadomość”. Miesięczne praktyki zaoferował mi Parlacen, czyli Parlament Środkowamerykański, mający siedzibę w… Ciudad de Guatemala!

Wszystkie przedziwne zbiegi okoliczności, które doprowadziły mnie do tego niezwykłego kraju, wszystkie pytania i wątpliwości, straciły na znaczeniu, gdy po raz pierwszy postawiłam nogę na gwatemalskiej ziemi. Jedyne, czego byłam pewna, to zieleń krajobrazu i dźwięki reggaetonu, rozbrzmiewające na opustoszałym lotnisku w stolicy Gwatemali.

Helena Krajewska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *