Kolumbijskie śniadanie

photo (3)Kolumbia jest krajem ogromnym i przez to bardzo zróżnicowanym. Zwyczaje kulinarne siłą rzeczy nie są takie same we wszystkich regionach. Są jednak potrawy, które każdy Kolumbijczyk rozpoznaje jako typowe dla swojego kraju, i z tymi właśnie potrawami zapoznamy się bliżej.

Podczas gdy kolumbijski obiad nie różni się drastycznie od polskiego, to śniadanie ma już z naszym niewiele wspólnego. Podstawą śniadania jest dla wielu arepa, czyli placek z mąki pszennej bądź kukurydzianej. Arepę można jeść na wiele sposobów, zastępuje bowiem Kolumbijczykom chleb. Smaczna jest podgrzana, posmarowana roztapiającym się masłem i posypana solą lub też arepa con huevo, czyli z jajecznicą na wierzchu bądź arepa con queso – z porządnym plastrem sera żółtego lub białego. Do tego obowiązkowo kubek kawy z mlekiem, czy tinto (bez mleka), albo gorąca czekolada i śniadanie gotowe. W sam raz na deszczową pogodę w Bogocie, zimne poranki w Regionie Kawowym, lub panującą w naszym kraju jesienną słotę.

Jeśli arepa już nam się przejadła, mamy też inne możliwości. Popularne w całej Kolumbii są buñuelos, czyli smażone w głębokim tłuszczu swego rodzaju pączki robione z mąki i sera. Tradycyjnie podaje się je podczas Bożego Narodzenia z natillą, czyli kokosowym budyniem, jednak w rzeczywistości są chętnie jedzone przez okrągły rok. Nieco mniej kaloryczną potrawą jest pan de bono/pan de queso wypiekany w piecu, z ciasta również na bazie mąki i sera. Ma charakterystyczny kształt przypominający obwarzanek. Istnieją też przeróżne słodkie bułeczki i chlebki, z arequipe (kajmakiem), bocadillo (marmoladą z owocu gujawy) czy kokosem.

I w końcu południowoamerykańska królowa szybkich, tradycyjnych przekąsek – empanada. Jest bardzo znana w wielu, jeśli nie we wszystkich krajach kontynentu, między innymi w Argentynie, Chile i Boliwii. Przypomina trochę nasze pierogi z różnymi nadzieniami, tyle że w Kolumbii smaży się ją w głębokim tłuszczu (w innych krajach jest niekiedy pieczona w piecu). Ciasto wyrabia się z mąki kukurydzianej i wody. Nadzienie to zazwyczaj rozdrobnione mięso wołowe lub z kurczaka, gotowane ziemniaki, ryż i guiso nadające smak. Guiso przyrządza się z siekanej cebuli, czerwonej papryki i oleju, gotując wszystko na wolnym ogniu. Istnieje również wegetariańska wersja empanady – z warzywami; jest ją jednak trudniej dostać. Ten przysmak podaje się z pikantnym sosem ají, na który nie ma chyba uniwersalnego przepisu. Zazwyczaj składa się z posiekanej cebuli, pomidorów, kolendry, ostrej papryczki, soku z cytryny, czasami z dodatkiem octu, awokado… Sos cudownie podkreśla smak empanady.

Na większy poranny głód odpowiednie będzie natomiast calentado, odgrzewany misz-masz, często przygotowywany z jedzenia pozostałego z obiadu. Składa się na niego ryż, czerwona fasola, kawałki mięsa lub kiełbaski chorizo, a do tego pszenna arepa. Jednym słowem, śniadanie dla ciężko pracującego mężczyzny.

A dla dbających o linię Kolumbia ma oczywiście do zaoferowania ogromną gamę egzotycznych owoców, w sam raz na śniadanie, na przykład jako dodatek do owsianki. Ananasy, papaja, mango… Wymieniać można bez końca. Z nich wszystkich robi się pyszne i ogromnie popularne w każdym zakątku kraju świeże soki.

Anna Szatyłowicz

2 thoughts on “Kolumbijskie śniadanie”

  1. Arepa robi się tylko z mąki kukurydzianej.
    Natilla to nie jest kokosowy budyń. Natilla to jest gotowana kukurydza, zmielona, rozpuszczona w wodzie, a taki rodzaj “mleka kukurydzianego” gotowany z panelą (blok cukru z trzciny cukrowej), cynamonem, goździki i kokosem aż do wyparowania wody. Aktualnie pseudonatilla jest sprzedawana jako gotowy produkt podobny do budyniu ale to że smak jest kokosowy nie wynika z tego że to jest cecha natilly (są jeszcze wiele smaki).
    Guiso nie gotuje się tylko się smaży.
    Calentao robi się z pozostałej kolacji

  2. Witaj, Carlos, dziękuję za komentarz. Masz rację, że w ogromnej większości arepy w Kolumbii robi się z różnych rodzajów mąki kukurydzianej, ale z mąki pszennej też. Np. arepa boyacence robi się z dwóch rodzajów mąki.
    Natillę porównałam do budyniu żeby uzmysłowić polskiemu czytelnikowi jak wygląda. W tekście piszę o kokosowej natilli, bo właśnie taką je się z czasie Bożego Narodzenia. Nie przeczę, że istnieją jej bardzo różne rodzaje. Gotowej sprzedawanej w sklepie nigdy nie próbowałam, jedynie tą robioną domowym sposobem.
    Rzeczywiście, być może lepsza nazwa na sposób przygotowania guiso to smażenie, a nie gotowanie.
    A calentao… Cóż, w moim kolumbijskim domu robiło się z resztek obiadu z zeszłego dnia, może w innych robi się z resztek kolacji, myślę, że to nie jest ogromna różnica 🙂
    I tak wszystko to jest pyszne!
    Pozdrawiam,

    Ania

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *