Czym są Fiestas Patrias, od kilku dni można przeczytać na naszej stronie: http://iberoameryka.com/kultura/spoleczenstwo/fiestas-patrias-w-chile.
Dzięki temu, że 18 września wypadł w środę, Chilijczycy mogli pozwolić sobie na odpowiednik naszej majówki. Wolne dni wykorzystali jednak nie na wakacje, a na świętowanie. Patriotyczną atmosferę można było wyczuć już od początku września, kiedy to zaczęto dekorować samochody chorągiewkami i wstążkami, a na budynkach zaczęły się pojawiać flagi. A pojawiają się tutaj jakby gęściej niż w Polsce, chociaż też nie przy każdym domu. Chilijczycy starają się za to bardzo, żeby ich flaga była widoczna. Czasem umieszczają ją na najwyższym drzewie, a czasem tak, jak widać na zdjęciu.
Fiestas Patrias przebiegają, w przeciwieństwie do naszego 11 listopada, w bardzo radosnej atmosferze. Być może dlatego, że w Chile dobra okazja do zamanifestowania poglądów politycznych nadarza się zaledwie tydzień wcześniej w związku z rocznicą zamachu stanu. W tydzień po krwawych i bezmyślnych zamieszkach, następuje pełne zjednoczenie i wszyscy, niezależnie od poglądów, wspólnie cieszą się niepodległością.
Centrum wydarzeń podczas Fiestas Patrias jest Parque O’Higgins w centrum Santiago. Odbywa się tam wielki festyn, przypominający po trochu Weihnachtsmarkt, odpusty i jarmarki. Oczywiście jest niezwykły tłok. Można skosztować m.in. chilijskich empanadas, sopaipillas, mote con huesillos (przypomina kompot z suszu) oraz mniej chilijskich – churros españoles, waty cukrowej, pralin czy owoców czekoladzie lub lukrze. Poza jedzeniem królują najróżniejsze zabawki i instrumenty, takie jak saxófono andino.
Na terenie parku można wybierać z niezliczonych rozrywek. Można więc na przykład wziąć udział w konkursach rzutu do celu. Dla dzieci ustawione są zjeżdżalnie i place zabaw. Moją uwagę przykuł basen, który widać na zdjęciu. Poza tym co kawałek spotyka się zespoły muzyczne na naprawdę wysokim poziomie. Jednym z nich był zespół uliczny Antu Kai Mawen stworzony przez założyciela grupy Sol y Lluvia, Charlesa Labrę. Oba wykonują te same (politycznie zaangażowane) piosenki i można posłuchać ich na Youtubie. Ze względu na jakość nagrań (choć niekoniecznie wykonań) zaproponuję Sol y Lluvia: “El emperador” i “En un largo tour”.
W domu 18 września upłynął na wspólnym przygotowywaniu empanadas (przez kobiety) i grillowaniu (przez mężczyzn). Jedną z ciekawych tradycji dotyczących tego dnia jest ekumeniczne Te Deum odprawiane przed południem w katedrze z udziałem polityków i duchownych.
19 września to Día de las Glorias del Ejército. Z tej okazji co roku odbywa się wielka parada wojskowa, również w Parque O´Higgins. Parada w tym roku rozpoczęła się wjazdem prezydenta na bryczce. Pozdrawiając tłum wyglądał dość zabawnie, zwłaszcza że każdy w tłumie cieszył się, jakby to do niego osobiście Piñera właśnie machał. Gdy prezydent dojechał na przeznaczone dla niego miejsce, wystąpił przed nim zespół tańczący tradycyjną, chilijską cuekę. Prawdziwa parada zaczęła się od toastu wzniesionego (również tradycyjną, chilijską) chichą przez dowódcę kawalerii. Kawaleria w Chile wygląda tak samo jak w Prusach, co widać na zdjęciu. Po kawalerii przemaszerowały wszystkie jednostki tutejszej armii, łącznie z marynarką. Jednocześnie hałasu narobiły samoloty i helikoptery.
Cały czas wydarzenia na głównym placu były komentowane przez spikera. Wszystkie jednostki były “jednymi z najlepszych na świecie” oraz “tymi, które będą bronić ojczyzny”. Co chwilę podkreślano również, że “ci żołnierze giną za ojczyznę”. Można też było wyczuć pewną tęsknotę za spektakularnymi zwycięstwami militarnymi. Gdy podzieliłem się swoimi spostrzeżeniami w domu (że to wszystko trochę śmieszne, bo przecież Chile nie prowadzi i pewnie jeszcze długo nie będzie prowadzić żadnej wojny), usłyszałem, że Boliwijczycy i ten komunista (Evo Morales) tylko czekają na okazję, żeby zaatakować Chile. Ciekawe, czy to prywatna opinia Nancy, czy więcej osób podziela te obawy.
Niestety Parque O’Higgins już pierwszego dnia przypominał okolice stadionu po meczu. Niezwykłe ilości śmieci na trawnikach i chodnikach nie przeszkadzały jednak rodzinom w piknikowaniu. Tak jak ziemia była usłana papierami i kubkami, tak niebo – latawcami, których puszczanie jest tutaj chyba zabawą narodową. Co do tradycyjności i komercyjności, o których przenikaniu pisała Sonia, uważam, że w Fiestas Patrias dominują elementy tradycyjne. Chociaż przy okazji świętowania sprzedaje się również mniej tradycyjne towary, takie jak plakaty z Justinem Bieberem czy postaciami z bajek.