8. Praca w Chile

W tym tygodniu gazety obwieściły sukces chilijskiej gospodarki – najniższy od pięciu lat wskaźnik bezrobocia. Niezależnie od tego, czy jest to 5,7%, czy 6,3%*, o takich liczbach w Polsce możemy tylko pomarzyć. Z czego to wynika? Płaca minimalna w Chile wynosi 210.000$, czyli ok. 1320 zł. To znacznie mniej niż w Polsce, przy dość podobnych cenach. Siła robocza jest tu dość tania również ze względu na niski poziom wyedukowania społeczeństwa. Jest to na rękę na przykład firmom wydobywającym miedź, która stanowi podstawę chilijskiego PKB. Podobno produktywność chilijskiego pracownika to zaledwie 34% produktywności Amerykanina, co wynika z wielu czynników. Słyszałem na przykład, że w Chile nie wypada wyjść z pracy wcześniej. Jest to źle widziane nie tyle przez przełożonych, co przez znajomych. Dlatego jednym z czynników obniżających produktywność jest spowalnianie pracy tak, by starczyło jej do końca zmiany, a nawet dłużej.

Wystarczy przejść się po ulicy, by zobaczyć, gdzie Chilijczycy znajdują pracę. Niemal nie wykorzystuje się tutaj automatów na parkingach. W ich roli występuje zazwyczaj pracownik służący również pomocą przy parkowaniu i wyjeżdżaniu. Gdybyśmy zastąpili wszystkie parkomaty i bramki parkingowe w Polsce, z pewnością rozwiązalibyśmy problem bezrobocia. Genialne! Podobnym zajęciem jest pilnowanie kasowników w metrze i na najważniejszych przystankach autobusowych. Te w metrze wyglądają tak samo, jak w Polsce. W autobusach zazwyczaj bilet kasuje się, wsiadając przednimi drzwiami. Przed wejściem na niektóre przystanki postawione są jednak kasowniki, które oczywiście muszą być pilnowane przez co najmniej jedną panią na bramkę.

Poza tym na każdym rogu można spotkać osobę sprzedającą na przykład kanapki, orzeszki, popcorn czy czapki. Wiele kobiet (nie wiem, dlaczego nie mężczyzn) trudni się staniem przy ruchliwych ulicach i sprzedawaniem taksówkarzom napojów, słodyczy i rolek papieru do kas. Pewnego razu zapytałem taksówkarza, dlaczego to jest dla wszystkich opłacalne, ale powiedział mi jedynie, że panie kupują rolki u producenta taniej, niż on by mógł to zrobić. Popularne jest także wychodzenie na przejście dla pieszych i pokazywanie sztuczek z nadzieją na zebranie kilku monet. Szczególne wrażenie zrobiła na mnie dziewczyna w towarzystwie dwóch kolegów robiąca salta z podrzutu. Wydawało mi się to dość ryzykowne, zważywszy, że ulice są jednak asfaltowe, ale widziałem też takie trio ćwiczące w parku. Najwyraźniej dla kilku groszy warto zaryzykować życie.

Masowym zajęciem jest również pakowanie do siatek przy kasach. Wszyscy pakujący są ubrani zazwyczaj jednakowo; czasem jest ich nawet więcej niż kas. Na początku myślałem, że są zatrudniani przez markety, bo nie widziałem nigdzie puszek, do których miałbym im coś wrzucić. Poza tym ze względu na zróżnicowany wiek nie wyglądali na harcerzy. W międzynarodowym towarzystwie odbyłem jednak ciekawą rozmowę na ten temat. Zainicjował ją Fin, który zastanawiał się, ile w Finlandii kosztowałoby zatrudnienie specjalnej osoby do pakowania przy każdej kasie. Hiszpanka uświadomiła mu (a tym samym i mi), że oczekują oni, że klient da im jakieś drobne. Stwierdziła też, że to zupełnie tak, jak w Polsce. Ja zaprzeczyłem i powiedziałem, że tak pracują tylko harcerze przed wakacjami. W dodatku nie zbierają dyskretnie do ręki, tylko do puszek. Co ciekawe, wydaje mi się, że chilijscy pakujący są mniej zdegustowani, gdy klient bierze zakupy, nie płacąc za pakowanie, niż gdy poprosi o niewyręczanie go w pakowaniu.

Nie wiem, dlaczego, ale mam wrażenie, że Chilijczycy pracują z radością. Rzadko spotyka się niechęć do klienta lub petenta. Na przykład na uniwersytecie sprzątaczki wyglądają na bardzo zadowolone, o woźnych nie wspominając. Mają oni zresztą bardzo ważne zadanie, jakim jest otwieranie sal przed zajęciami. Każdy z nich (a jest ich na pewno więcej niż w Polsce) ma plan zajęć odbywających się przy podlegających mu korytarzach, dzięki czemu może wyręczać wykładowców w obsłudze drzwi.

DSCN0511
Huelga de hambre – strajk głodowy

Przy okazji pracy nie można nie wspomnieć o strajkach. Już w ciągu pierwszych kilku tygodni w Chile spotkałem się z kilkoma (np. pracowników poczty czy śmieciarzy). Podobno strajkuje się tutaj do skutku, czyli osiągnięcia porozumienia w miarę spełniającego oczekiwania strajkujących.

_

*Zupełnie nie wiem, kogo określa się w Chile mianem bezrobotnego, ale jak się zaraz okaże – chyba każdy tutaj coś robi.

3 thoughts on “8. Praca w Chile”

  1. Do wydawania ocen na temat wysokości płacy minimalnej potrzebne są dane ile z tej pensji odbieranych jest podatków, następnie ile dodatkowych podatków i opłat przeciętny chilijczyk musi zapłacić. Z naszej pensji 1680zł zostaje nam 1226zł, a to tylko początek.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *