7. Dzielnice Buenos Aires – San Telmo

Pomimo starań i licznych robót, mających na celu unowocześnienie miasta, Europejczykowi Buenos Aires jawi się jako twór w procesie postępującej degeneracji. Wystarczy podać jako przykład rozbudowę linii metra, która odbywa się kosztem remontu pięknych starych kamienic1 pnących się wzdłuż Avenida de Mayo, a więc jednej z głównych ulic stolicy.

Wspominałam już o chaosie architektonicznym, jaki panuje w tym mieście, trzeba jednakże podkreślić, że chaos ten wyłania się z różnorodności o całkiem zacnych korzeniach. Budynki mieszkalne utrzymane są w paryskim stylu, a masywne gmachy urzędów powstawały przede wszystkim pod wpływem przytłaczającej anglosaskiej architektury okresu kolonialnego. Kościoły budowano wedle kontrreformacyjnych standardów wczesnego baroku, nie brak wpływów hiszpańskich czy włoskich. Dodajmy do tego budynki nowoczesne i drapacze chmur oraz mrowie domów, centrów handlowych, ładnych i szpetnych, i mamy jako takie wyobrażenie o stolicy Argentyny. Sami porteños twierdzą, że Buenos Aires jest zwyczajnie brzydkie, jednak wedle wielu zasłyszanych opinii w porównaniu z innymi miastami Ameryki Południowej stanowi ono perłę architektury2.

Położona pomiędzy Puerto Madero, Montserrat, Constitución a Barracas dzielnica San Telmo jest takim właśnie podupadającym Buenos Aires w pigułce. To tu znajduje się polski bar Kraków, gdzie dziennikarz Tomek Surdel raz na jakiś czas organizuje spotkania dla przebywających w Buenos Aires Polaków, a wchodząc można usłyszeć parę rodzimych przekleństw3. To tu mieszkańcy z pietyzmem pielęgnują „tradycję” niedzielnych pchlich targów4, podczas których można wypatrzyć stare książki, antyki duże i małe, winylowe płyty i staromodne adaptery o złotych tubach, a także kiczowate podróbki koszulek klubów piłkarskich i paskudne zestawy pamiątkowe dla turystów. Warto zobaczyć taki targ i doświadczyć jego gwaru, a potem ponownie odwiedzić San Telmo, tym razem już w środku tygodnia, żeby zagłębić się w wąskie i ciemne brukowane uliczki, zjeść najlepsze empanadas w mieście (które znalazłam zupełnym przypadkiem i niestety w ogóle nie pamiętam, jak się nazywała sprzedająca je knajpa ani też gdzie dokładnie się znajduje), wstąpić do wielkiej hali targowej, gdzie sprzedawane są prawdziwe antyki, przysiąść na moment w barze El Federal i napić się lokalnego piwa5.

Jest to najstarsza, a zarazem najmniejsza dzielnica Buenos Aires, stanowiąca jego centrum aż do końca XIX wieku. Początki San Telmo są związane z dynamicznym rozwojem portu i masowym napływem ludności do Argentyny. Jak niemal wszędzie w Buenos Aires spotykały się tu przeróżne nacje, tworząc barwny lokalny folklor. W okresie świetności San Telmo, a więc w XVIII i XIX wieku, status mieszkańców dzielnicy uległ znacznej poprawie: właścicielami okazałych domostw były najzamożniejsze rodziny Buenos Aires, a na ulicach można było spotkać takie osobistości jak Esteban Echeverría. W latach 70. XIX wieku wybuchła sławetna epidemia żółtej febry, przez co elita zaczęła przeprowadzać się do północnych rejonów miasta. Ubożsi mieszkańcy rozprzestrzeniali się w kierunku południowym, gdzie leży kolejna przyportowa dzielnica, La Boca. San Telmo zaś ponownie przejęli emigranci, wynajmujący od bogaczy pokoje w podupadających rezydencjach. Piękne domostwa przeobraziły się w tzw. conventillos – miejsca o szemranej sławie, zamieszkiwane głównie przez robotników i imigrantów, gdzie życie tętniło za dnia i w nocy. Conventillos były popularnym systemem wynajmu, zwłaszcza, że dążyły do samowystarczalności: kobiety często płaciły za swoje pokoje sprzątając, gotując, zajmując się dziećmi, szyjąc czy zabawiając mężczyzn, gdy ci wracali z pracy. Niektóre istnieją po dziś dzień, a najsłynniejsze z nich (już opustoszałe), obecnie pokazywane jako atrakcja turystyczna, to oczywiście kolorowe blaszane domy w portowej dzielnicy La Boca, gdzie można nawet zjeść obiad.

XX wiek nie był zbyt łaskawy dla San Telmo – dzielnica podupadała coraz bardziej, aż pod koniec lat 50. pojawiła się propozycja wyburzenia kolonialnych budynków i postawienia nowoczesnych osiedli, które pomieściłyby znacznie więcej mieszkańców. Projekt nie został przyjęty, ale nie wszystkie kamienice dotrwały naszych czasów, ponieważ w latach 70. postanowiono poszerzyć niektóre ulice, wyburzając wiele okazałych budynków, w tym najstarszy (z XVII wieku) zachowany w Buenos Aires, tzw. Casa del Naranjo. Szczęśliwie, równolegle rozpoczęto działania mające na celu zachowanie zabytków architektury i zwrócenie uwagi Argentyńczyków na wyjątkowe dziedzictwo kulturowe ich kraju. Na fali tych aktywności otwarto Muzeum Sztuki Nowoczesnej, mieszczące się przy Avenida San Juan, w ceglanym budynku zbudowanym w 1918 roku na użytek firmy tytoniowej Nobleza Piccardo.

Barwne, przepełnione nostalgią nocne życie wciąż przyciąga do San Telmo awanturników, artystów i inne niespokojne duchy. To trochę taki południowoamerykański Montmartre: czas płynie nieco wolniej, a jego prawdziwi mieszkańcy nie wyprowadzą się z niszczejących kamienic za żadne skarby świata, deklarując, że San Telmo jest stanem umysłu. Trudno tu o kluby i tańce do rana, dużo łatwiej o niekończące się rozmowy przy winie, delikatne dźwięki tanga i wariacji na jego temat, kameralne koncerty jazzowe bądź bluesowe, czy oglądane grupowo mecze piłki nożnej. W bocznych ulicach jest ciemno i podobno niebezpiecznie6; ja raczej ze zdumieniem dostrzegłam niemal nienaturalny spokój, wskazujący tylko na jedno – San Telmo pustoszeje, powoli, acz nieuchronnie. I mimo iż między innymi w tamtejszych domach publicznych rodziło się tango, próżno dziś go szukać na ulicach, niezależnie od pory dnia. To jeden z tych elementów, którymi w przewodnikach próbuje się oddać egzotykę miejsca wymykającego się opisom.

San Telmo wzbudziło we mnie pewną litość, może żal. Żal za czasami, których nigdy nie przeżyję. I litość dla miasta, które samozwańczo i nieco na wyrost obwołało się Paryżem Południa. Buenos Aires to dużo więcej niż jakiś tam Paryż.

_

1 Nie zapominajmy też o tym, iż wiele z tych budynków należy do prywatnych właścicieli – wówczas naturalnie koszty renowacji leżą po ich stronie, co z kolei powoduje, że nie są one przeprowadzane.

2 Jest to opinia osób z innych krajów Ameryki Południowej: ja sama miałam szansę odwiedzić tylko kilka innych miast Argentyny oraz Porto Alegre i Florianopolis w Brazylii. Doświadczenia brazylijskie faktycznie przemawiają za Buenos Aires.

3 Bar cieszy się sporym powodzeniem wśród porteños – to oni stanowią większość klienteli. Zwykle jedynymi Polakami w barze są kelnerki i ochroniarze.

4 Tradycję, która, jak się dowiedziałam później, sięga „zamierzchłego” 1970 roku… Nie wierzcie przewodnikom.

5 Nie jest to najlepsze piwo na świecie. Trudno jednak o ten trunek w kraju winnic – nie narzekajmy zatem.

6 Przez cały pobyt przestrzegano mnie przed złodziejami, gwałcicielami i porywaczami. Zapuszczałam się w przeróżne miejsca w Buenos Aires, o przeróżnych porach dnia i nocy i… nic mi się nie stało.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *