„Elián González, el niño cubano que sobrevivió” („Elián González, kubański chłopiec, który przeżył”) – tak mogłaby nazywać się książka o młodym Kubańczyku, którego historia na przełomie XX i XXI wieku obiegła cały świat. Prawdopodobnie gdyby ktoś napisał ją w roku 2000, diaspora kubańska w Stanach Zjednoczonych zapłaciłaby za jej promocję bardzo dużo. Ale po kolei – czego dotyczy sprawa i dlaczego amerykańskim Kubańczykom tak zależało na forsowaniu teorii cudownego chłopca?
Wszystko zaczęło się w listopadzie 1999 roku, kiedy w ramach kolejnej wielkiej fali migracyjnej sześcioletni wówczas Elián na zbudowanej naprędce tratwie uciekał wraz z innymi Kubańczykami na Florydę. Podczas burzy prowizoryczny środek transportu poszedł na dno, cała załoga (w tym matka chłopca) utonęła. Ocalał jedynie Elián, któremu wystarczyło sił, by dopłynąć do wybrzeży USA na dętce. Pech chciał, że nie udało mu się samodzielnie dostać na suchy ląd: z oceanu wyłowili go rybacy i oddali straży przybrzeżnej. Zgodnie ze stosowaną od 1995 roku w USA „wet feet, dry feet policy” (polityka mokrych stóp) jedynie ludzie, którzy bez niczyjej pomocy dostali się na suchy ląd, mogli legalnie przebywać na terytorium Stanów Zjednoczonych w oczekiwaniu na azyl i ubiegać się o status uchodźcy.
Administracja Białego Domu chciała bezzwłocznie odesłać Eliana na wyspę. Dwa dni po wyłowieniu chłopca z wody do władz Stanów Zjednoczonych zgłosił się jego ojciec, Juan Miguel González, prosząc o powrót syna na rodzinną Kubę. Rozbitkiem bardzo szybko jednak zainteresowali się dalsi krewni z Miami, którzy – pomimo prośby ojca rezydującego na Wyspie – chcieli przejąć pieczę nad małoletnim Eliánem i umożliwić mu pozostanie w Stanach. O chłopca bardzo szybko upomnieli się również przedstawiciele kubańskiej mniejszości w USA, chcąc potraktować go poniekąd jak marionetkę w rękach walki z dyktaturą na wyspie. Diaspora forsowała teorię o cudownym ocaleniu chłopca, dopisując do każdego fragmentu jego historii nieprawdopodobne szczegóły i odwołując się do sił nadprzyrodzonych. Prowadząc grę na zwłokę i szukając kruczków prawnych, krewni wraz z organizacjami Amerykanów pochodzenia kubańskiego przesuwali termin powrotu chłopca na wyspę. Ich głównym celem było pozostawienie małoletniego w USA, a przez to pokazanie nieudolności władz komunistycznych w staraniach o odzyskanie chłopca.
Pomimo mocnej pozycji diaspory kubańskiej na scenie politycznej Stanów Zjednoczonych w tamtym czasie, administracja waszyngtońska była nieugięta w kwestii odesłania Eliána. W kulminacyjnym punkcie sprawy, 22 kwietnia 2000 roku, kiedy prokurator generalny Janet Reno zdecydowała, że chłopiec powinien pozostać pod jurysdykcją ojca rezydującego na Kubie, agenci federalni weszli do domu wuja Eliána, w którym chłopiec przebywał. Operacja odzyskania dziecka, podczas której uzbrojeni po zęby agenci wdarli się siłą do domu krewnych Eliána, przypomniała zorganizowaną akcję antyterrorystyczną. Zdjęcia z incydentu obiegły cały świat, stawiając w złym świetle aparat władzy amerykańskiej. Zdarzenie zostało nagłośnione dzięki przedstawicielom diaspory kubańskiej i „obnażyło mroczną stronę Waszyngtonu, który wysyła uzbrojonych po zęby żołnierzy, by pojmać bezbronnego chłopca” – tak sprawę komentowano w wielu zagranicznych mediach.
Chłopiec, który – jak twierdzili Amerykanie kubańskiego pochodzenia – pozostając w Stanach miał stać się symbolem walki z reżimem komunistycznym, został odesłany na Kubę, by zamieszkać z ojcem, swoim prawomocnym opiekunem. W oczach wielu amerykańskich polityków sprawa udowodniła, że system działa bez zarzutu i niemożliwe są wyjątki od prawa imigracyjnego. Chłopiec, wracając na wyspę, został ciepło przyjęty zarówno przez ojca jak i przez Fidela Castro. Kiedy kilka lat później, w 2008 roku Elián wstąpił do armii kubańskiej i – zrażony do Ameryki, „która go nie chciała” – zaczął jawnie popierać aparat władzy komunistycznej na Kubie, ci sami amerykańscy politycy zaczęli się zastanawiać, czy ten początkowy sukces nie był jednak porażką, jak twierdzili przedstawiciele kubańskiej diaspory.
Jak twierdzi wielu badaczy – sprawę Eliana Gonzaleza możemy zaliczyć do niewykorzystanych przez administrację waszyngtońską okazji. Przyjęcie chłopca na swoje terytorium można byłoby przekuć w sukces i wykorzystać do walki z dyktaturą, jak chciała mniejszość kubańska. Tak się jednak nie stało, a kolejne lata pokażą, czy „el niño cubano que sobrevivió”, który w wywiadach mówi o Fidelu Castro jak o dobrym wujku, który przychodzi na jego urodziny, a amerykańskie prawo obwinia o śmierć matki, stanie się dla Stanów Zjednoczonych jeszcze większym problemem niż w roku 2000. Na razie dwudziestolatek komentuje na arenie międzynarodowej, że USA powinno dać sobie spokój z kubańskim embargiem.
Katarzyna Kraszewska
Źródła:
Bouasria A., Elián Gonzalez: The Mesiah of Fidel Castro, Journal of the International Relations and Affairs Group, Vol. 1, No. 1, 2011.
Allatson P, The virtualization of Elián Gonzalez, M/C Journal, Vol. 7, No. 5, 2004.
Vann, B., Elián Gonzalez case yields debacle for Cuban rightists, https://www.wsws.org/en/articles/2000/04/gonz-a13.html [dostęp: 5 maja 2014]
Perez Goyry P. F., El caso de nino Elian Gonzalez: cronologia de la infamia de un secuestro en Miami http://foro.univision.com/t5/Republicanos/EL-CASO-DEL-NINO-ELIAN-GONZALEZ-CRONOLOGIA-DE-LA-INFAMIA-DE-UN/td-p/302972090 [dostęp: 7 maja 2014 ]
http://www.cbsnews.com/news/elian-gonzalez-makes-first-trip-overseas-since-his-return-to-cuba/ [dostęp: 7 maja 2014]
http://miami.cbslocal.com/2011/12/07/elian-gonzalez-turns-18-in-cuba/ [dostęp: 7 maja 2014.]
http://www.miamiherald.com/2013/11/18/3762923/elian-gonzalez-my-time-in-the.html [dostęp: 7 maja 2014]