Mniejszość latynoska w Wielkiej Brytanii, cz. I

1. Podstawowe dane

Należałoby zacząć od stwierdzenia, że tytuł artykułu nie jest do końca poprawny, jako że społeczność Latynoamerykanów mieszkających w Wielkiej Brytanii, licząca 186 500 osób (rok 2011) nie posiada statusu mniejszości etnicznej. Możecie w to uwierzyć? Oznacza to, że w spisach ludności mogą oni co najwyżej określić siebie mianem „others”, czyli „innych” od białych Brytyjczyków, Pakistańczyków, Irlandczyków czy Chińczyków.

W samym Londynie według spisu ludności z roku 2011 mieszka 113 500 osób pochodzenia latynoamerykańskiego. Najwięcej jest Brazylijczyków, później Kolumbijczyków, Ekwadorczyków, Boliwijczyków i Peruwiańczyków. Mieszkają tu też oczywiście osoby z Meksyku, Argentyny, Chile, Hondurasu… Wielka Brytania od lat przyciągała imigrantów z najróżniejszych zakątków świata, którym ten wyspiarski kraj jawił się jako raj na ziemi, gdzie będą mogli zacząć nowe, wygodne i dostatnie życie z dala od konfliktów zbrojnych, korupcji i wyzysku. Rzeczywistość nie była jednak dla większości z nich tak różowa.

2. Powody emigracji

Spośród Latynosów, których poznałam w Londynie każdy miał swoją własną historię. W większości przypadków motyw wyjazdu z kraju rodzinnego był czysto ekonomiczny. Zdarzały się jednak historie bardziej dramatyczne, jak historia Luz, której mamie, krótko mówiąc, za dobrze powodziło się finansowo w rodzimej Kolumbii i dostała ultimatum – albo wyjedzie, albo jej pięcioletniej córce stanie się coś bardzo niedobrego. Brytyjski „The Guardian” przytacza z kolei historię prawniczki, która również szantażem została zmuszona do wyjazdu z kraju, ponieważ była dla kogoś wpływowego zbyt niewygodna. Innym typem imigrantów są ludzie zamożni, którzy przyjechali do Wielkiej Brytanii na studia i zostali tu na stałe. Takim właśnie przypadkiem jest właścicielka firmy, w której pracowałam – dobrze wykształcona, znająca całą londyńską elitę, wpływowa businesswoman. Niestety jest ona raczej wyjątkiem od reguły. W ostatnich latach znacznie zwiększyła się też imigracja osób pochodzenia latynoamerykańskiego z targanej kryzysem Hiszpanii.

3. Praca i jakość życia

Na podstawie badań przeprowadzonych w 2011 r. przez naukowców z Uniwersytetu Queen Mary w Londynie powstał raport na temat Latynoamerykanów w Wielkiej Brytanii, głównie po to, aby dać im podstawę do domagania się swoich praw i ułatwić bycie zauważonymi jako społeczność. Z raportu wynika, że społeczność ta jest młoda i dobrze wykształcona. Tyle z teorii.

W rzeczywistości Latynoamerykanie na emigracji są zatrudnieni głównie przy sprzątaniu – w biurach, na uniwersytetach, w synagogach, w domach prywatnych. Odnoszę wrażenie, że cała branża jest przez nich opanowana. Jest to praca absolutnie wycieńczająca, jako że zazwyczaj zaczyna się bladym świtem albo późno w nocy. Nie wymaga za to znajomości języka angielskiego ani żadnych kwalifikacji. Ta praca jest zazwyczaj pierwszą, jaką dostają po przyjeździe do kraju i często pozostaje jedyną. Niektórzy pracują też jako kelnerzy bądź pilnują dzieci. Wyższym stopniem wtajemniczenia jest nadzorowanie sprzątania (ang. supervisor). Los supervisores zazwyczaj chwalą się, że w pracy nie robią absolutnie nic poza piciem kawki, a zarabiają więcej niż sprzątający. Niestety zdarza się, że wykorzystując swoją pozycję dyskryminują innych pracowników, często pochodzących z tego samego kraju. Londyn wydaje się działać na nich demoralizująco – szybko uczą się, że równość tu nie istnieje, a pieniądze nie leżą na ziemi. Daleko od rodzinnego kraju zapominają o życzliwości, szerokim uśmiechu i gotowości do pomocy bliźniemu. Tutaj każdy broni się jak może.

Największym chyba problemem Latynosów jest brak znajomości języka angielskiego, nawet po wielu latach spędzonych w tym kraju. Co za tym idzie nie radzą sobie z załatwianiem najprostszych formalności, legalizacją pobytu, założeniem konta w banku, nawet pójściem do lekarza rodzinnego (20% społeczności nigdy nie skorzystało z bezpłatnej opieki medycznej). Nie znają swoich praw, przez co stają się łatwym celem dyskryminacji, głównie w pracy. Bardzo często pracują poniżej swoich kwalifikacji zdobytych w kraju pochodzenia. Spotkałam się już z przypadkami, że nauczyciel staje się tutaj nadzorującym sprzątanie, a inżynier kelnerem. Podkreślam, że taka sytuacja na pewno nie dotyczy wszystkich imigrantów z krajów Ameryki Południowej. Są wśród nich również uznani artyści malarze, tancerze, lekarze, prawnicy, naukowcy itd. Mój artykuł poświęcony jest jednak zwykłym ludziom, których najwięcej możemy spotkać na londyńskich ulicach i którzy zaczynali tu od zera.

Ogromnym problemem są również nielegalni imigranci, którzy siłą rzeczy nie mogą być legalnie zatrudnieni przez brak dokumentów, zarabiają więc dużo poniżej minimalnej płacy (w 2013 r. wynosi ona 6,19 funta za godzinę). Żyją ponadto w strachu przed deportacją. Osobną historią są nielegalne sposoby dostania się do Wielkiej Brytanii, w których Latynosi odznaczają się wyjątkową kreatywnością.

Kreatywność jest zresztą bardzo adekwatnym słowem opisującym społeczność latynoamerykańską. Zauważyłam to już podczas pobytu w Kolumbii parę lat temu, a tu w Londynie ta ich cecha wcale nie zanika. Przyzwyczajeni do kraju, w którym trudno jest o dobrą edukację, a co za tym idzie spokojną, dobrze płatną pracę szukają zawsze sposobów, aby zarobić chociaż parę groszy na własną rękę. W Kolumbii popularni są uliczni sprzedawcy słodyczy, owoców, właściwie czegokolwiek. Sprzedaje się także minuty – czyli udostępnia telefon na określony czas – w domach prywatnych bądź na ulicy (w tym przypadku telefony komórkowe są przytwierdzone łańcuchem do pala). W Londynie co prawda się tego nie robi, ale za to poznałam panią z Ekwadoru sprzedającą słodkie orzeszki maní ze swojego wózka, a także sprzedawców domowych serów i innych wyrobów, instruktorów salsy, jednym słowem ludzi wykorzystujących swoje umiejętności do niezależnego zarabiania pieniędzy.

DSC_0415

Zauważyłam tendencję do zakładania własnych małych i dużych biznesów jeśli tylko istnieje taka możliwość. Ogromna liczba dziewczyn robi kursy makijażu, fryzjerstwa, stylizacji paznokci w Ameryce Łacińskiej (przodują Wenezuela i Kolumbia) i zakłada w Londynie swoje salony piękności. Co jak co, ale na usługi związane z urodą jest wśród społeczności latynoamerykańskiej przeogromny popyt. Istnieją też biura oferujące pomoc z załatwianiem wszelkiego rodzaju formalności po angielsku (do tanich na pewno nie należą), hiszpańskojęzyczni prawnicy, właściciele pokojów do wynajęcia, fryzjerzy, restauratorzy, prywatni lekarze, latynoskie biura podróży, dyskoteki itd.

Anna Szatyłowicz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *