3. Transport publiczny I – miasto Gwatemala

Foto: quepasa.gt
Foto: quepasa.gt

Tu tuuuuuuu! Tu tuuuuuuuuuu!

Tak na widok pasażerów cieszy się gwatemalski autobus. Dźwięk klaksonu poprzedza chmurę spalin, która pochłania ludzi stojących na “przystanku”. Z wnętrzności wehikułu wyskakuje cobrador, zgarniając do środka niezdecydowanych i obiecując dojazd do praktycznie każdego zakątka miasta. Z tym dojazdem tak po prawdzie bywa różnie, ale nie można odmówić im dobrych chęci – zawsze doradzą, gdy wywiozą w dokładnie przeciwnym kierunku.

Jak wygląda sam autobus (hiszp. camioneta)? To zależy. W samej stolicy istnieją cztery rodzaje – tzw. chickenbusy, los rojos, TransMetro i TransUrbano.

DSC09221
Foto: H. Krajewska

W mieście Gwatemala z przystankami bywa różnie. W stolicy obecne są zarówno przystanki z prawdziwego zdarzenia, na których autobus powinien się zatrzymać, o ile ktoś tam stoi, jak i ustalone miejsca zatrzymywania się busów – często w pobliżu centrów handlowych, supermarketów, skrzyżowań dróg czy ważnych punktów typu “Obelisco” i “Torre de la Reforma”. Do tego dochodzą przystanki TransUrbano i TransMetro, o których będzie mowa później.

Cena biletu autobusowego zależy od odległości, a także pory i dnia tygodnia. Zazwyczaj za przejazd powinniśmy zapłacić Q1. Cena ta wzrasta wraz z odległością (do Q2). Po godzinie 17:00 cena wzrasta do Q2 (jest to subiektywna decyzja kierowcy). W weekendy oraz po 19:00-20:00 za pojedynczy przejazd możemy zapłacić nawet Q3. Powyższe ceny dotyczą chickenbusów i los rojos, ceny TransMetro i TransUrbano to odrębna kwestia, która zostanie omówiona w II części tekstu.

Dość często spotykanym widokiem są ludzie uwieszeni drzwi i schodków w busach obu typów. Autobusy-winogrona, jak ja zwykłam je nazywać, przemierzają z rykiem miasto Gwatemala i są pozbawione litości wobec pieszych, przecinających ulicę. Do ciekawych aspektów jazdy tego rodzaju pojazdami należy brak ustalonych tras – w przypadku korka może się okazać, że dany autobus… objeżdża zatkaną arterię opłotkami. Czasem autobusy zatrzymują się też na 5-10 min w określonym punkcie w celu zebrania większej liczby pasażerów (np. przy Los Arcos – Akwedukcie). To, na co powinno się być przygotowanym, to zatrzymanie się autobusu, w celu wypuszczenia pasażerów, w najdziwniejszym miejscu: na środku skrzyżowania lub ronda, na środkowym pasie, przy zjeździe z wiaduktu. W takich chwilach pomocny jest refleks i szybkie nogi.

1. Chickenbusy

Foto: twoboysonetrip.com
Foto: twoboysonetrip.com

Dużą część autobusów miejskich i niemal całość wiejskich stanowią kolorowe i głośne chickenbusy, czyli dawne szkolne amerykańskie autobusy, które zostały zakupione za małe pieniądze i zaadaptowane do warunków gwatemalskich. Chickenbusy w regionie Ameryki Środkowej i Karaibów urosły już do rangi symbolu, nie tylko ze względu na swoją wytrzymałość i feerię barw, ale i niezwykłą pakowność. Na podwójnych siedzeniach mieści się min. trójka pasażerów, zaś na półkach nad głowami siedzących umieszcza się zwykle wszystkie torby i pakunki. Ma to kluczowe znaczenie w momencie, gdy cobrador zaczyna swoją śpiewkę pt. “Colaboran, colaboran!”* (“Współpracujcie, współpracujcie!”) i zaczyna upychać pasażerów w stronę końca pojazdu.

Na przedniej szybie autobusy te mają umieszczone przystanki końcowe, czasem także charakterystyczne punkty, które znajdują się na trasie. To właśnie te nazwy wykrzykuje cobrador na skrzyżowaniach, próbując przyciągnąć jak najwięcej pasażerów.

Foto: H. Krajewska
Foto: H. Krajewska

Do obsady chickenbusa należy kierowca i minimum jeden cobrador. Częstym elementem busa jest też uliczny sprzedawca, przeciskający się pomiędzy siedzeniami i zachwalający cukierki/orzeszki/środek na karaluchy. Do tego dochodzą żebracy, byli złodzieje nawróceni na Ścieżkę Pana i głośna muzyka (zazwyczaj reggaeton). Dodatkowym elementem jest ochroniarz, który w zależności od linii zajmuje pierwsze lub ostatnie siedzenie i bacznie lustruje otoczenie, nie zdejmując palca ze spustu pistoletu lub karabinu.

Ostatnim elementem, o którym należy wspomnieć jest sposób wsiadania do chickenbusa. Otóż autobus ten posiada dwa wejścia – jedno przy kierowcy, zazwyczaj otwarte w czasie jazdy i drugie, pełniące początkowo rolę wyjścia awaryjnego/bagażnika.

2. Los rojos

Foto: prensalibre.com
Foto: prensalibre.com

Stolicę przemierzają też, oprócz chickenbusów, ich czerwone podróbki, a dokładniej szkolne amerykańskie autobusy starszego (młodszego) typu. Ogólna charakterystyka pozostaje ta sama, jednak autobusy te są zazwyczaj bardziej zaniedbane i posiadają rozmaite wady, takie jak brak tylnej ścianki, stłuczone okna lub nieotwierające się drzwi. Siedzenia są metalowe i węższe, zazwyczaj podwójne, ale zdarzają się też pojedyncze.

Skąd i dokąd jeżdżą los rojos? Na to pytanie nie ma jednej odpowiedzi. Można je spotkać np. na trasie 65 i 101, a także innych linii przecinających ścisłe centrum miasta Gwatemala. Podobnie jak w chickenbusie, za przejazd płaci się przy wchodzeniu lub wychodzeniu u kierowcy lub cobradora. W czerwonych busach można często napotkać ochroniarzy z uwagi na trasy, którymi jeżdżą – zazwyczaj zahaczają o mniej bezpieczne dzielnice.

Foto: H. Krajewska
Foto: H. Krajewska

Różnicę stanowi sposób wsiadania. W czerwonych autobusach można wsiąść zarówno z przodu, jak i z tyłu – pojazd posiada NORMALNE tylne drzwi wejściowe, choć nie zawsze działają poprawnie. Często słyszanym okrzykiem jest “Baja atrás! BAAAAJA!” (“Wysiadam z tyłu! WYSIAAADAM!”). Dodatkowym argumentem jest walenie i kopanie w drzwi oraz szybki spacer w stronę kierowcy.

*Puryści językowi mogliby kłócić się, że w trybie rozkazującym polecenie to powinno brzmieć “Colaboren, colaboren!” Cobradorzy jednak gramatyką się nie parają. I krzyczą to, co chcą.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *