Wybory parlamentarne w Kolumbii

Foto: jornada.unam.mx
Foto: jornada.unam.mx

9 marca 2014 roku ponad 32 miliony Kolumbijczyków uprawnionych do głosowania miało szansę wybrać 269 reprezentantów sejmu i senatu na lata 2014-2018. Partido de la U, Centro Democrático, Partido Conservador i Partido Liberal są czołowymi partiami walczącymi o władzę. Głosy są jeszcze liczone, dlatego przyjrzyjmy się póki co bliżej temu, dlaczego te wybory są tak znaczące dla kraju.

W grę na kolumbijskiej arenie politycznej wchodzą cztery czynniki. Po pierwsze, pojawia się postać byłego prezydenta kraju, Álvaro Uribe, który nie zamierza jeszcze skończyć swojej kariery politycznej i startuje jako kandydat do senatu z ramienia partii Centro Democrático. Jak wykazują ankiety, pozostaje on najpopularniejszym politykiem Kolumbii. Jednak sympatia ludności wobec Uribe (oceniana na ok. 56%) nie koniecznie przekłada się na poparcie, dlatego jako pierwszy na liście kandydat może spodziewać się ok. 23% głosów. Partia liczy na 30 mandatów, jednak według specjalistów trudnym zadaniem będzie przekroczenie liczby 15. Mówi się też, że takie start w wyborach byłego prezydenta może pogorszyć jego wizerunek, który zbudował podczas 8 lat rządów. Wiadomym jest, że jego linią frontu jest obecnie walczenie z polityką obecnego prezydenta, Juana Manuela Santosa. Po wejściu Uribe do parlamentu, konflikt może się stać bardziej widoczny i utrudniać podejmowanie decyzji w kraju.

Należy też mieć na uwadze decyzje, które w ostatnim czasie zapadły w Kolumbii. Proces rozmów o porozumienie z Rewolucyjnymi Siłami Zbrojnymi Kolumbii (FARC) w październiku 2012 roku miał się dopełnić, według obietnic, pod koniec roku 2014. Spocznie on zatem na barkach nowego parlamentu. Porozumienie z Hawany pozostaje tematem, który wzbudza wśród ludności przeciwstawne uczucia. Pewnym jest jednak, że większa część Kolumbijczyków nie życzy sobie, by partyzanci uczestniczyli w polityce kraju, a raczej znaleźli się w więzieniach. Wydaje się jednak, że jest to warunek, którego nie da się uniknąć, by guerrilla porzuciła walki zbrojne, a w Kolumbii zapanował pokój. Do tego dochodzą porozumienia w sprawie rozwoju wsi czy walki z przemytem narkotyków.

Innym czynnikiem jest wpływ na wyniki głosowania nielegalnych grup obecnych na terenie Kolumbii. Pomimo, że zagrożenie zmniejszyło się, nadal dotyczy około 35% gmin. Wskazuje się, że w tegorocznych wyborach nawet 131 kandydatów mogło mieć kontakty z nielegalnymi grupami i wielu z nich ma szansę dostać się do sejmu i senatu. Istnieje jednak zależność: jeśli ten czynnik maleje, zwiększa się tym samym liczba oszustw podczas głosowania. W roku 2010 takie oszustwa w wyborach do senatu miały miejsce w 291 gminach, natomiast już w tym roku – w 410.

I w końcu ostatni element układanki – postawa głosujących. Eksperci jasno mówią, po pierwsze o wysokiej tolerancji wszelkiego rodzaju nielegalności i „chwytów poniżej pasa”, które w kolumbijskiej polityce mają miejsce dość często. Korupcja jest podstawowym problemem warstw rządzących. Stąd pewnie postawa wielu Kolumbijczyków, którzy decydują się oddać pustą kartę do głosowania. Według sondaży, ok. 19% głosujących planowało zagłosować właśnie w ten sposób. Wyższy okazuje się jednak procent niezdecydowanych – 53% osób nie wie za kogo zagłosować, co, jak pokazują wybory z poprzednich lat, przekłada się na wstrzymanie od głosowania.

Źródła:

http://www.bbc.co.uk/mundo/noticias/2014/03/140303.shtml

http://www.eltiempo.com/elecciones-2014

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *