Pisarka i laureatka nagrody Cervantesa za rok 2013, Elena Poniatowska, przyznała na 44 Międzynarodowym Festiwalu Cervantesa odbywającym się od 2 do 23 października 2016 r. w Guanjuato w Meksyku, że powieść o Don Kichocie była jej pierwszą lekturą dzieciństwa, kiedy nie znała jeszcze języka hiszpańskiego.
Czytane po francusku przez małą dziewczynkę opowieści o niepowodzeniach dzielnego rycerza z La Manchy utwierdziły ją w przekonaniu, że hidalgo musiał być jakimś świętym, skoro tyle w swoim życiu wycierpiał. Jak przyznaje, wolała modlić się do niego niż jakiegokolwiek wykrwawiającego się na krzyżu świętego. To właśnie do Don Kichota kierowała swoją dziecięcą modlitwę.
„Święty Kichocie z La Manchy, wstaw się za nami, nie zostawiaj nas, jesteśmy twoimi giermkami, strażnikami twoich idei, jesteśmy twoimi pierścieniami i mamy odwagę stać się niewidzialni, ponieważ żyjemy w państwie ponurym, w którym obracamy się między złoczyńcami a ludźmi nieporadnymi”.
Mimo to meksykańska autorka dodaje, że sama pod względem charakteru zdecydowanie bardziej utożsamia się z postacią wiernego Sancho Pansy, a siebie określiłaby jako „Sancho Pansę w spódnicy”. Zauważa też, że powieść Cervantesa nie traci na aktualności i jest dla niej najlepszym przewodnikiem życiowym odzwierciedlającym sytuację w Meksyku.
„To, jak i dla kogo żyjemy, pokazuje, że wszyscy mamy w sobie cząstkę Don Kichota. Z tego powodu tak bardzo lubię Sancho Pansę, który po śmierci swojego opiekuna powraca do dawnego trybu życia sprzed poznania rycerza z La Manczy. Jego wierność, prostolinijność, wrodzona inteligencja i pragmatyzm życiowy to cechy dziś rzadko spotykane”.
Czując się bardziej związana z Sanchem, podkreśla jednocześnie, że dzięki Don Kichotowi zrozumiała, że wszystkie kobiety mogą być Dulcyneami i tak jak wytrwały rycerz, tak i Poniatowska staje dziś jak wojowniczka przeciwko niesprawiedliwości panującej w swoim kraju zadając pytanie: „Jak przekonać ignorujący kulturę rząd, żeby wsparł instytucje kulturalne oraz inwestował w edukację?”. Próba apelu do władz w opinii Poniatowskiej jest jak powieściowa walka z wiatrakami i przeciwstawienie się Meksykowi pełnemu przemocy i nierówności. Dyrektor konkursu Jorge Volpi zgadza się w tej kwestii z Poniatowską:
„Tak samo jak Don Kichot nie potrafił zaakceptować otaczającej go rzeczywistości, również i ta współczesna rzeczywistość meksykańska dla wielu z nas jest nie do zniesienia”.
Dzięki festiwalowi proza Miguela Cervantesa w swej najczystszej postaci zyskuje swoje drugie meksykańskie postżycie, czy to zaprezentowana w rytmie rapu, czy zwyczajnej lektury, dociera do regionów Guanjuato i społeczności, które choć pierwszy raz słyszą o mistrzu Cervantesie, doskonale potrafią zrozumieć piękne i nierealne marzenia Don Kichota o byciu wysłuchanym oraz jego bezowocną i niekończącą się walkę o zmianę ponurej rzeczywistości.
Źródła:
http://www.proceso.com.mx/459808/la-peor-enemiga-las-letras-la-television-poniatowska-en-fic