Strajki policji w Argentynie

W Argentynie trwa strajk policjantów, którzy domagają się wyższych pensji. Postanowili oni osiągnąć swój cel za pomocą szantażu: albo pensje zostaną podwyższone o ponad 50%, albo ulice pozostaną bez opieki. Na efekty nie trzeba było długo czekać – od zeszłego tygodnia  w większości z objętych strajkiem prowincji odnotowano przypadki rabunków. Kradzione są między innymi ubrania, sprzęt AGD i elektronika. Na nagraniach i zdjęciach z różnych prowincji można zobaczyć również uzbrojonych cywili, atakujących ludzi uciekających z ukradzionymi już przedmiotami. Sprzedawcy zamykają swoje lokale, próbując chronić się przed rabunkiem.

Strajk policjantów ma już na koncie pięć ofiar śmiertelnych i wielu rannych. Są to głównie ludzie biorący udział w napadach na sklepy, jednak odnotowano również przypadek napaści sąsiadów na sklep imigranta z Chin. Jego właściciel próbował się bronić, gdy atakujący podpalili lokal i w konsekwencji zmarł wskutek zaczadzenia. Na portalach społecznościowych mówi się o wielu innych ofiarach, które nie zostały jeszcze oficjalnie potwierdzone.

W celu uspokojenia sytuacji na obszarach najbardziej zaognionych w kraju, rząd wysłał 10 tysięcy żandarmów. Zaapelował również do policjantów, aby dociekali swoich racji na drodze instytucjonalnej oraz zrzucił na opozycję odpowiedzialność za akty przemocy z ubiegłego tygodnia.

Część opozycji i mediów twierdzi, iż państwo osiągnęło szczyt degradacji moralnej, która jest przyczyną obecnej sytuacji. Norma Morandini, senator z prowincji Córdoba, powiedziała, iż trwający strajk obnażył w brutalny sposób porażkę obecnej polityki. „Dokładnie wtedy, gdy świętujemy 30 lat pokojowej demokracji, oddaleni od represji dyktatury, jest bardzo smutne to, że obywatele wierzą jedynie w porządek zaprowadzony za pomocą mundura. (…) Coś zrobiliśmy źle jako społeczeństwo i jako politycy. Źle się dzieje, jeśli trzeba wysłać żandarma ze stolicy, żebyśmy nie kradli”.

Dziennikarz Luis Majul w poniedziałkowym wydaniu gazety El Cronista napisał, że mimo „obrazu terroru”, którego świadkiem są ulice Argentyny, najgorsza za wszystkiego jest „zrezygnowana akceptacja, że policja może, domagając się podwyżki pensji, pozostawić niechronioną dzielnicę (…). To tak, jakby pozostawić pacjenta w środku operacji na otwartym sercu, aby przyłączyć się do negocjacji pracowniczych, niezależnie od tego, jak słuszne i prawomocne by one były. Oczywiście pożywką dla tego jest inflacja, kolejne podwyżki cen żywności i frustracja spowodowana faktem, że chociaż wielu pracuje cały dzień, to na koniec roku nie wystarcza im nawet na niezbędne minimum”.

Jeden z dziennikarzy zdecydowanie przeciwnych rządowi Fernández ma swoją teorię, wyjaśniającą ostatnie wydarzenia: „ludzie widzą, że Amado Boudou – wicepremier – kradnie wszystko, co chce, bez żadnych konsekwencji i pytają siebie, dlaczego oni nie mogą kraść”.

Jak na razie, jedynymi, których pociągnięto do odpowiedzialności politycznej są minister bezpieczeństwa, Alejandra Monteoliva, i szef policji w Córdobie, César Almada, którzy zostali zdymisjonowani.

Źródła:

http://internacional.elpais.com/internacional/2013/12/09/actualidad/1386622649_575393.html

http://www.lavanguardia.com/internacional/20131210/54395349616/huelga-policial-saqueos-violencia-argentina.html

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *