Trwa czarna passa prezydenta Peru, Ollanty Humali. Tuż przed rozpoczęciem się nowej kampanii wyborczej, nieustająco traci on na popularności. Najnowsze badania opinii publicznej wskazują, że poparcie dla prezydenta wynosi obecnie 16%. Jest to najniższy wynik od początku jego kadencji.
Na spadek popularności prezydenta znacząco wpłynął skandal korupcyjny związany z osobą Martina Belaunde, przedsiębiorcy, byłego doradcy Humali i przyjaciela pary prezydenckiej. Trudną pozycję Humali pogorszyły jeszcze zarzuty wobec rządu, który ewidentnie nie radzi sobie z sytuacją w Arequipie i protestami przeciwko projektowi Tía María. Teraz do listy kłopotów prezydenta dołączyła kolejna sprawa. To kwestia ponad 87 000 dolarów, które w 2005 roku wenezuelska firma związana z prezydentem Hugo Chávezem przelała na konta matki oraz przyjaciółki pierwszej damy Peru, Nadine Heredii. Wiadomo, że 15 000 dolarów trafiło później na konto Heredii, ale co stało się z pozostałymi pieniędzmi, wciąż pozostaje zagadką.
W mediach pojawiły się informacje o 38 000 dolarów, które małżonka prezydenta wydać miała na biżuterię, ubrania i torebki, zakupione podczas służbowych podróży. Zakupy miały być opłacone kartą należącą do przyjaciółki Heredii. Tej samej, na konto której wpłynęły pieniądze z Wenezueli.
Humala przyznał publicznie, że pieniądze z Wenezueli wsparły stworzenie jego partii oraz kampanię wyborczą. Zaznaczył jednak, że nie miały one żadnego związku z ówczesnym rządem Hugo Cháveza. Podkreślił też, że jego partia jeszcze oficjalnie nie istniała, nie było więc obowiązku zgłaszania źródeł przychodu organom wyborczym, zatem współpraca z przedsiębiorcami z różnych państw odbywała się całkowicie legalnie.
Zarówno Humala, jak i przewodniczący peruwiańskiej Rady Ministrów, Pedro Cateriano, oskarżenia pod adresem pary prezydenckiej uznali za element gry przed zbliżającymi się wyborami prezydenckimi, które odbędą się w przyszłym roku.
Źródła: