HO-OLA, SOY GERMÁN, czyli videoblogi w stylu latino

Sie-ema, jestem Germán i założę się o tę płytę, że żeby wejść do domu używasz drzwi”. Głupie? Ale ma wzięcie 😉

german

Zdanie rozpoczynające ten tekst jest jednym z wielu tego typu, którym wita swoich fanów chyba najbardziej znany videobloger hiszpańskojęzyczny. Mowa o dwudziestokilkuletnim Chilijczyku, Germánie Garmendia. Nie wiadomo dokładnie kiedy zaczęła się mania na jego specyficzne nagrania. Pierwsze opublikowane wideo na kanale HolaSoyGerman (Cześć, jestem Germán) datuje na 9 września 2011 roku (jeśli nie skasował jakichś starszych). Jak to zwykle bywa, zaczynał od prostych nagrań w słabym świetle i bez efektów specjalnych. Z czasem pojawiały się wideo w coraz lepszej jakości, ze wstawionymi przez specjalny program napisami i dźwiękami. Jednak są elementy, których Germán praktycznie nie narusza: nagrywa we własnym domu, zaczyna charakterystycznym przywitaniem i mini-zakładem (jak ten wyżej) a kończy pytaniem do publiczności, „psychologicznym uściskiem” i niezrozumiałym potokiem słów:

„iotowłaśniebyłowideonatentydzieńjeślicisiępodobałokliknijwprzycisklubięto
znajdującysięponiżejniezapomnijteżsuskrybowaćmojegokanałupublikujęfilmikiwkażdypiątek!”

CHAU CHAU!

[youtube=https://www.youtube.com/watch?v=HpN5t_kNgaU]

Tematyka jego filmików jest zróżnicowana, ale prawie zawsze nawiązuje do współczesnej mody, którą lansują portale społecznościowe – mody na to, co typowe w ludzkich zachowaniach. I tak mówi na przykład o miłości platonicznej, typowych uzależnieniach czy fobiach lub też omawia „rodzaje” ludzi: profesorów, rodzeństwo, mężczyzn i kobiety… Co pewien czas przerywa łańcuch tradycyjnych wideo i publikuje „Preguntas de Twitter” (Pytania z Twittera), gdzie odpowiada, czasem na poważnie, ale w większości przypadków żartem, na pytania swoich fanów. Ogólnie styl jego filmików jest dość ironiczny, często najeżony wulgaryzmami (przy czym język hiszpański jest bardziej pobłażliwy jeśli chodzi o przekleństwa i nie wzbudza niesmaku częste ich używanie) i niestandardowymi zachowaniami. Poważne oblicze tego Chilijczyka jest chyba nikomu nieznane.

[youtube=https://www.youtube.com/watch?v=fdOUBHyagpk]

W zależności od stopnia zaawansowania i sytuacji materialno-życiowej Germána (który wielokrotnie się przeprowadza) widać, jak z czasem rosła w nim pewność siebie, a wokół niego fama. Statystyki nie kłamią: w chwili obecnej jego fanpejdża na Facebooku lubi ponad 8 milionów osób, kanał na Twitterze śledzi ponad 60 tys. fanów, a pojedyncze wideo na YouTubie, gdzie wszystko się zaczęło, liczy sobie średnio 8-15 milionów odtworzeń. Można śmiało powiedzieć, że wśród hiszpańskojęzycznej młodzieży kreuje trendy i jest twórcą wielu schematycznych powiedzonek czy gestów (na przykład pojęcie „el fierro golpeador de parejas felices” – żelazny przyrząd do tłuczenia szczęśliwych par; wiem – brzmi dziwnie, ale trzeba prześledzić jego filmiki, żeby zrozumieć). Jednym słowem stał się kultowy, a widać to szczególnie po sporej liczbie naśladowców z całego kontynentu amerykańskiego. Kilka przykładów:

Kolumbia

[youtube=https://www.youtube.com/watch?v=jAnXR3nDEaY]

Meksyk

[youtube=https://www.youtube.com/watch?v=oG_NIPr3ISY]

Argentyna

[youtube=https://www.youtube.com/watch?v=s5sErviEPrE]

Każdy wideobloger nadaje swoim monologom jakiś niepowtarzalny charakter, dodaje elementy i gesty, które od tej pory będą jego znakami rozpoznawczymi, a niekiedy wprowadza do wideo osoby trzecie. Wszyscy oni, bardziej lub mniej profesjonalni w swym fachu, starsi czy młodsi, są ludźmi na wyciągnięcie ręki, dostępnymi na Facebooku, Twitterze, YouTubie, proszący o opinię oglądających, o komentarze, zawsze chętni do kontaktu i sugestii. Z kolei dla uczących się hiszpańskiego tego typu filmiki mogą być prawdziwym wyzwaniem językowym i kulturowym – zrozumieć za pierwszym razem Germána Garmendię to dla wielu nie lada wyczyn. To samo z „typowymi” sytuacjami ze świata latino – wcale nie muszą być typowe dla nas, Europejczyków. Nie wiadomo jak długo potrwa jeszcze ta moda, ale myślę, że nie pomylę się aż tak bardzo mówiąc, że wspomnianym przeze mnie blogerom urosły nieco statystyki dzięki odtworzeniom z Polski, a może nawet zdobyli sobie słowiańskich fanów 🙂

Magdalena Borowska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *