1. Kilka słów o rodzinie w Kolumbii

Kiedy przybyłam do Bogoty, na lotnisku przywitali mnie nie tylko rodzice mojego męża, lecz także jego ciotki, kuzynki. Na początku wydało mi się to nieco dziwne, że nieznane mi osoby przybyły, aby odebrać mnie z lotniska, jednak z czasem zauważyłam, że tutaj tak po prostu jest – rodzina to najwyższy priorytet. Nie mówię, że w Polsce tak nie jest, rodzina jest ważna chyba w każdej kulturze, ale w żadnej innej nie jest to aż tak widoczne.

Zebrania rodzinne są tutaj na porządku dziennym i wcale nie potrzeba jakiejś wielkiej okazji. Prawie w każdy weekend zbiera się cała rodzina, żeby zjeść razem obiad, żeby spędzić miło wieczór, wypić czekoladę z serem na podwieczorek, celebrować Dzień Matki wszystkim mamom, żeby obejrzeć razem mecz kolumbijskiej reprezentacji – nie tylko od święta. Jeżeli już mówimy o świętach, w przeciwieństwie do tradycji w Polsce, tutaj sylwestrowa noc spędzana jest właśnie w gronie całej rodziny. Wigilię możesz spędzić w gronie tych najbliższych, ale grzechem jest nie być z wujami, ciotkami i kuzynami w ostatnią noc grudnia i nie spalić kukły reprezentującej Stary Rok.

Kolumbijczycy uwielbiają robić sobie wypady w familijnym gronie. Gdy zbliża się jakiś długi weekend, planują wycieczkę za miasto, na działkę do któregoś wuja i tak oto zbiera się dwadzieścia osób, aby spędzić długi weekend na wsi, na działeczce, śpiąc często na dmuchanych materacach. Właśnie w swoim towarzystwie bawią się najlepiej, czują się swobodnie, wymyślają różne gry. Nawet zwykła gra w chińczyka jest niemałą uciechą i powodem wielu wybuchów śmiechu.

Innym powodem do zorganizowania rodzinnego „posiedzenia” jest zorganizowanie loterii, tzw. rifa. Jest to coś, z czym w Polsce nigdy się nie spotkałam – loteria organizowana w gronie rodziny, przyjaciół i kogo tylko zechcemy zaprosić. Przytoczę jeden przykład z wielu, z którymi miałam do czynienia: kuzynka dostała wizę do USA i aby zdobyć odrobinę więcej pieniędzy, poza tym co zarabia, zorganizowała loterię, w której do wygrania była oryginalna koszulka reprezentacji piłki nożnej. Akurat niewiele ponad miesiąc przed rozpoczęciem Mundialu był to bardzo chwytliwy pomysł. Aby wspomóc kuzynkę, każdy kupuje los lub kilka, każdy ma swój numer. Taki los kosztował mniej więcej 7 zł, (oczywiście cena jest subiektywnym wyborem organizatora) przy czym losów może być mnóstwo. Z tego co pamiętam ta kuzynka wydrukowała ich około 300. Rodzina, aby wspomóc przyszłą turystkę Miami, oferuje się pomóc wyprzedać losy i po określonym czasie, powiedzmy po miesiącu, ma miejsce losowanie. Jestem zachwycona prostotą pomysłu organizacji takiej loterii! Takie „swojskie” lotto, z tym że szanse na wygraną są większe.

Kolejną rzeczą, która bardzo mi przypadła do gustu, jest sposób świętowania urodzin. Bardzo często rodzina zbiera się w mieszkaniu i robi przyjęcie-niespodziankę, z tortem, urodzinowymi czapeczkami, w pokoju przyozdobionym balonami i serpentynami, śpiewając „Happy birthday…”. A jeżeli akurat ktoś nie może przybyć tego dnia, wydzwaniają do Ciebie z życzeniami nie tylko najbliżsi. Często też zabiera się solenizanta na obiad bądź kolację do jakiejś ładnej restauracji i tam też śpiewa się „Happy birthday”. Spotkałam się także z ciekawą tradycją urodzinową – rodzina „łapie” solenizanta, polewa go wodą, obsypuje mąką i rozbija na nim jajko. Cóż, jak dla mnie wątpliwa to przyjemność, ale co kraj to obyczaj.

Właśnie ten aspekt urzekł mnie najbardziej w Kolumbii – rodzina, która zawsze Ci towarzyszy, na której możesz szczerze polegać, z którą spędzasz mnóstwo czasu nie tylko od święta. Z taką rodziną wychodzi się dobrze nie tylko na zdjęciach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *