…czyli Meksyk widziany oczami studentki na wymianie. Początek może być przytłaczający. Miasto, jak wiadomo, jest ogromne i przeludnione. Aklimatyzację skutecznie utrudnia jet lag, zanieczyszczenie powietrza i wysokość (spróbujcie uprawiać jogging na ponad 2000 metrów n.p.m.!). Nie mniej Dystrykt Federalny ujmuje obfitością jedzenia na ulicy, w tym świeżych, soczystych owoców w środku polskiej zimy, przyjemnym słońcem o każdej porze roku, uprzejmością ludzi zapytanych o drogę i różnorodnością. Brzydota miesza się tu z pięknem jak chyba nigdzie w Europie (przynajmniej z tego co dane mi było zobaczyć). Miasto Meksyk mieści w sobie urokliwe kolonialne dzielnice takie jak San Ángel lub Coyoacán – nowoczesne, wielkomiejskie centrum, modne miejsca pełne restauracji i klubów jak Roma czy Condesa (przez tubylców określane jako fresa, co na półwyspie rozumiane jest przez słowo pijo), ale również niebezpieczne, obserwowane przez policję (nie wiadomo kogo bardziej się obawiać) okolice tj. Tepito czy Chimalhuacán. Kultura meksykańska wydaje mi się równie obfita w kontrasty, jak stolica kraju. Zasadniczo tubylcy są niezmiernie uprzejmi, zapytani (a czasem nawet niepytani) zawsze chętnie pomogą i wskażą drogę (nawet jeśli sami nie mają pojęcia, gdzie znajduje się miejsce do jakiego zmierzamy, ale na pewno „gdzieś w tamtą stronę”), czasem również nas odprowadzą, przy okazji zagajając rozmowę. Wpuszczą również do domu, oczywiście po uprzednio zawartej znajomości, zabiorą na wycieczkę, pokażą okolicę.
Z drugiej strony sztywność myślenia i biurokratyzacja, jakie cechują ten kraj, są w stanie każdego wyprowadzić z równowagi. Przy załatwianiu jakichkolwiek formalności należy uzbroić się w cierpliwość, również nie powinny poruszać nas sytuacje, w których musimy szaleńczo przepychać się, aby wejść do wagonu metra, mimo że w środku, dwa metry od drzwi jest masa wolnego miejsca. W mieście Meksyk można kupić wszystko. Na ulicy i w metrze krążący sprzedawcy (teoretycznie nielegalnie) oferują szeroką gamę produktów od gum do żucia, poprzez pirackie płyty (darmowa próbka leci z głośników znajdujących się w plecaku sprzedającego) do cążek do paznokci. Komunikacja interpersonalna jest zdecydowanie mniej bezpośrednia niż w Polsce, przeciętny Meksykanin rzadko używa stanowczego ,,nie”, jak również niechętnie przyznaje się do tego, że czegoś nie wie. Jako obcokrajowcy, których można rozpoznać na pierwszy rzut oka, powinniśmy uważać, żeby nie przepłacać, szczególnie za taksówki. Zawsze lepiej być zorientowanym ile mniej więcej powinna kosztować podróż, którą planujemy odbyć i zapytać o cenę kierowcę zanim wsiądziemy do samochodu. Kobiety, szczególnie blondynki, zwłaszcza w sukienkach, powinny być przygotowane na gwizdy i komentarze ze strony tubylców, jednak jak z moich obserwacji wynika raczej na tym takie sytuacje się kończą i są one rzadsze niż sądziłam przed wyjazdem.
Starając się uchwycić dobre strony Meksyku, to zdecydowanie tutejsze społeczeństwo jest bardziej solidarne, a więzi rodzinne silne – zjawisko oddawania starszych osób do domów opieki niemalże nie występuje. Ponadto Meksykanie są bardzo uczynni i obowiązkowi, przynajmniej jeżeli chodzi o studentów. Poziom kształcenia na UNAM (największym uniwersytecie w Ameryce Łacińskiej) jest zadowalający, zajęcia nierzadko trwają cztery godziny, z tego względu ich dynamika staje się odmienna. Jest czas na dyskusję i krytyczne spojrzenie, Meksykanie nie boją się pytać i odpowiadają na każde zadane przez prowadzącego pytanie (również jak nie mają nic nowego do dodania), co oceniam pozytywnie w porównaniu z tym, czego doświadczyłam przez lata edukacji w Polsce. Podsumowując codzienne życie w mieście Meksyk związane jest z wieloma niewygodami, ale chociaż w pewnym stopniu wynagradza je świecące słońce i świeżo wyciskany sok zakupiony na ulicy. Ponadto ilość godnych odwiedzenia, różnorodnych miejsc, jakie znajdziemy w tym kraju, sprawi, że na pewno przez kilka miesięcy nie będziemy się nudzić.
Justyna Rzepecka
Bardzo ciekawy tekst, z niecierpliwością czekam na więcej, bo ostatnio bardzo zainteresowałem się Meksykiem 🙂
Niemniej jednak, jako osoba, która nie-prywatnie przez długi czas opiekowała się osobą nie w pełni sprawną w wieku drugiej młodości, chciałbym zaprotestować przeciwko próbie przeciwstawienia sobie sinych więzi rodzinnych, a zakwaterowaniu osoby w podeszłym wieku w domu opieki. Jeśli dom opieki jest na dobrym poziomie to uważam, że w wielu przypadkach, wręcz powinno się wykonać taki ruch… dla dobra rodziny i samej osoby starszej, a usilne trzymanie się ze sobą w jednym mieszkaniu często jest krzywdzeniem samych siebie, ale nie będę się w to zagłębiać, bo to nie jest tematem artykułu.
W żadnej mierze nie chciałam nikogo urazić. Chodziło mi raczej o zjawisko i praktyki społeczne jakie się stosuje i ich porównanie. Zapewne, rzeczywiście nie przekładają się one w prosty sposób na ocenę więzi społecznych. Nie mniej jednak niewątpliwie jesteśmy kulturą bardziej indywidualistyczną i o ogólne stwierdzenie mi chodziło. Mam nadzieję, że wyjaśniłam swoje intencje.
Droga autorko!
Piszesz, że pojechałaś do Meksyku na wymianę – chciałabym zapytać, jaki to program? Od jakiegoś czasu, a konkretnie od powrotu z Erasmusa w Hiszpanii i zaprzyjaźnienia się z wieloma Meksykanami, ciągnie mnie niesamowicie do ich kraju 🙂 i jeżeli jest jakaś możliwość pojechania tam na wymianę, to byłabym wdzięczna za informacje (jak na razie wiadomo mi jedynie o stypendiach rządu Meksyku dla doktorantów).
Pozdrawiam!
Hej Kasiu,
Jestem na stypendium rządu Meksyku, możesz też pojechać na nie jako studentka. Jeżeli będziesz chciała więcej informacji to napisz do mnie maila: just.rzepecka@gmail.com.