8. Tango, czyli upadła legenda Buenos Aires

Po pierwszych tygodniach mojego pobytu w stolicy Argentyny przekonałam się, że istnieją aktywności, które zajmują WSZYSTKICH. Wszyscy jeżdżą konno. Wszyscy umieją grać w tenisa. Wszyscy lubią twarde, wypieczone na podeszwę mięso. Wszyscy twierdzą, iż zaczytują się Borgesem, choć skrycie wolą Bioya Casaresa. Wszyscy grają w piłkę nożną i interesują się przebiegiem krajowych rozgrywek. Wszyscy mają obsesję na punkcie wyglądu. Wszyscy piją Coca-Colę light. Ale, wbrew obiegowej opinii, nie wszyscy tańczą tango.

Przez lata tango lansowano jako sztandarowy taniec miasta, a w konsekwencji także kraju. Jego początki, to jest ciemne zaułki i domy publiczne najgorszych dzielnic Buenos Aires, nadały mu smak zakazanego owocu, a jego nagła popularność przypadająca na lata 20. XX wieku, nieodwracalnie skojarzyła z powiewem odnowy i wyzwolenia. Wedle atrakcyjnie sformułowanych broszurek i notek w przewodnikach, kobiety i mężczyźni w tangu poszukują staroświeckiego modelu namiętności, ekspresji uczuć niemożliwych do nazwania i wewnętrznych dramatów o niesprecyzowanym podłożu emocjonalnym. Tango to dusza Buenos Aires, to dusza każdego Argentyńczyka i każdej Argentynki.

No więc nie, nie i jeszcze raz nie. Można by pomyśleć, że wszyscy tam paradują w kabaretkach, obcisłych czarnych spodniach i skąpych strojach, że atmosfera miasta przesycona jest seksem, a każdy, usłyszawszy melancholijną i zmysłową nutę słynnego tańca, gotów jest stanąć jak wryty na chodniku, złapać w pół pierwszą lepszą partnerkę i oddać się bez reszty tej prawdziwie argentyńskiej namiętności, jaką jest tango. No nie. Nie do końca.

Owszem, tango narodziło się podczas gorących nocy na ciasnych parkietach domów publicznych i na śliskim bruku krętych ulic San Telmo, Almagro i La Boca. Jest owocem spotkań wielu kultur, gdzie widać silny pierwiastek włoski i hiszpański. Pierwszy był taniec i nieskomplikowana melodia, grana na bandoneonie. Erotyzm i atmosfera skandalu miała związek z „rynsztokowym” pochodzeniem tańca oraz z tym, że jako jeden z pierwszych wymagał, aby kobiet i mężczyzna obejmowali się i tańczyli bardzo blisko siebie. Co ciekawe, swą popularność tango zawdzięcza Europie, a konkretnie, stolicy zachodniego świata, czyli Paryżowi. To tam, wśród wyzwolonych chłopczyc w pierwszych marynarkach od Chanel, taniec ten zyskał smak buntu przeciw konwenansom. I to stamtąd tango zawojowało Buenos Aires. Ale to nieco później, bo w epoce peronizmu, tango przeobraziło się w czołowy „produkt eksportowy” kultury argentyńskiej, pochodziło bowiem z nizin społecznych, a to im, między innymi, Perón zawdzięczał swój triumf. Wówczas też rozwinęło się tango śpiewane, na fali którego narodzili się tacy artyści, jak Carlos Gardel.

To, co Europejczyk zwykle kojarzy z tangiem, w rzeczywistości jest milongą, czyli nieco lżejszą odmianą tego tańca. Tak naprawdę tango wiąże się nie tyle z erotyzmem, co z melancholią i tak jest też traktowane w Argentynie. Kojarzy się przede wszystkim ze smutkiem, co zresztą wśród argentyńskich macho bywa obiektem kpin1. Jednakże, ogólnie rzecz biorąc, przy rozmowach o tangu wychodzi na jaw natura Argentyńczyków i ich zamiłowanie do słów, przede wszystkim zaś do poezji. Bo o ile nie wszyscy tańczą tango, to prawie wszyscy znają choćby kilka tekstów i, co więcej, uwielbiają je cytować.

Wiedząc już to, czym właśnie się z Wami podzieliłam, na lekcję tanga wybrałam się dużo później, niż się tego po sobie spodziewałam. Znajoma wyszukała miejsce z tanimi lekcjami i choć byłam tam zaledwie dwa razy, zakochałam się w jego atmosferze. Nazywa się La Catedral i mieści się w dzielnicy Almagro. Za jakieś 50 pesos można wziąć udział w lekcji tanga, choć samo wnętrze trochę uniemożliwia koncentrację na zajęciach. Wygląda to tak, jak mogłaby wyglądać prosta sala taneczna z barem i kilkoma stolikami, może nie speluna, ale na pewno miejsce nieco podejrzane. Klub urządzono bowiem w wielkiej starej hali o drewnianym sklepieniu i nieco industrialnym charakterze. Poza samym tangiem, atrakcją jest wegetariańska kuchnia i wcale niezłe vino de la casa. Drewniany i krzywy parkiet znajduje się w centrum hali, pod podwyższeniem, nad którym wisi wielkie prześcieradło z portretem Gardela. Z głośników tango sączy się bez przerwy, światło świec natomiast pozwala pomyśleć, że w tym miejscu czas się zatrzymał. Nauczyciele wyglądają zresztą tak, jak mogliby wyglądać prekursorzy tanga: szczupłe niczym gazele kobiety o zniszczonych twarzach i włosach, mężczyźni z dziwnymi tatuażami w dziwnych miejscach (jeden miał łzę pod okiem, brrrr). Największą przyjemnością było obserwowanie, jak wszelkie ich wady nagle rozpływały się, gdy zaczynali tańczyć.

Erotyzm w tangu jest subtelny, delikatny, jakby niedopowiedziany. Dominuje rozdzierająca samotność; samotność obecna w wąskiej przestrzeni między dwojgiem ciasno splecionych w tańcu osób. Najbardziej zachwyciły mnie nie spektakularne figury, ale pełna napięcia powściągliwość i oszczędność w ruchach tancerzy. To tam właśnie kryje się namiętność, w ostrożnym obserwowaniu drugiej osoby, w zamyśleniu nad tym, jaka ona jest. I nagle zrozumiałam, dlaczego tak mało osób w Buenos Aires tańczy tango. Ten taniec, pozornie konserwujący patriarchalny porządek i dominację mężczyzny nad kobietą jest, paradoksalnie, zaprzeczeniem figury latynoskiego macho. W tangu partner jest równie niepewny, jak partnerka, pozwala sobie na improwizację i odważniejszy ruch tylko wtedy, gdy przeczuwa, że może zaufać drugiej osobie. Porozumienie musi być absolutne.

Tak więc, legendarna latynoska gorąca krew nie ma tu nic do rzeczy. Prawdziwy czar prawdziwego tanga jest znacznie bardziej pociągający niż jego rozerotyzowany hollywoodzki wizerunek, ale wymaga zejścia do metaforycznych podziemi i próby odnalezienia tego piekła, jakim musiało być Buenos Aires w końcówce XIX wieku.

1No soporto el tango, che, no soporto estos tipos llorando todo el tiempo” („Nie znoszę tanga, che, nie znoszę tych wiecznie płaczących facetów” tłum. KT)

0 thoughts on “8. Tango, czyli upadła legenda Buenos Aires”

  1. Trafiłem na ten opis szukając partnerki do praktyki w BsAs. Według moich kilkudniowych ja dotąd obserwacji 100% trafności.
    Pozdrawiam
    Marek

Skomentuj Marek Przytulski Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *