Benetton a rdzenne terytorium Mapuczy

Na łamach Iberoameryki pisaliśmy już o pokojowym ruchu MoCaSe, założonym w Santiago del Estero, północno-zachodniej prowincji Argentyny, którego członkowie, lokalni rolnicy walczą o prawo do uprawianej przez stulecia ziemi.

Walkę o ziemie ojców prowadzi także ludność rdzenna z innych regionów Argentyny. Na południu kraju, w prowincji Chubut, od wielu lat toczy się spór o 16 tys. ha ziemi, rzekomo bezprawnie zajętej przez braci Benetton. Miłośnicy zakupów z pewnością skojarzą nazwisko ze znaną włoską marką odzieżową. Carlo i Luciano Benetton posiadają na terenie argentyńskiej Patagonii łącznie 900 tys.ha, co czyni ich największymi właścicielami ziemskimi w kraju. To w Argentynie wytwarzają oni ok. 10% niezbędnej do produkcji ubrań wełny.

Czy ziemia pradziadów należy się potomkom?

Sprawa stała się głośna już w 2002 roku, kiedy Atilio Curiñanco wraz z rodziną zdecydował osiedlić się w należącej do ich przodków posiadłości Santa Rosa w okolicy Leleque w prowincji Chubut, gdzie sam przyszedł na świat. Twierdził, że został poinformowany przez Autonomiczny Instytut ds. Zasiedlania i Rozwoju Rolnego, że ziemie były własnością państwową oraz nie było przeciwwskazań do tego, by zamieszkał na wspomnianym terytorium. Obecnie instytut zaprzecza, że udzielił takiej informacji. Rodzina Curiñanco zdążyła w międzyczasie postawić na 25 ha prowizoryczny dom, utworzyła niewielką hodowlę kóz i owiec i zaczęła uprawiać ziemię.

Nie dane im było cieszyć się szczęściem zbyt długo, bowiem spółka Ziemi Południowej Argentyny, własność braci Benetton, po 38 dniach zaczęła domagać się zwrotu „należących do nich terenów”. Okazała tym samym akty własności terenów wydane ponad 100 lat temu, po tym, jak eksterminacji tubylczej ludności dokonał generał Julio Argentino Roca. Co prawda, spółka braci Benetton nie domagała się ukarania rodziny, twierdząc, że większa część z jej 600 pracowników to członkowie społeczności i wie, że rodzina nie miała złej woli. Jednak argumenty te nie przekonują Mapuczy, odwołujących się do prawa do majątku rodu oraz społeczności. Mauro Millán, rzecznik prasowy organizacji skupiającej społeczność twierdzi, że tereny wcześniej funkcjonowały jako rezerwaty, nie miały właścicieli, a ludność rdzenna miała prawo do ich użytkowania. Dopiero z czasem mieszkańcy zostali relokowani. Sąd nie posłuchał jednak głosu Mapuczy, nakazał rodzinie Curiñanco zwrot ziemi spółce.

W 2007 roku adwokat społeczności po raz kolejny złożył wniosek do prokuratury o zbadanie sprawy. Rzecznik Mapuczy był świadomy, że sprawa nie należy do łatwych, nie spodziewał się szybkich decyzji. Ponadto wskazał na stronniczość sędziów, prokuratorów oraz władz, którzy jego zdaniem bronią interesów latyfundystów. Mimo to wierzył, że prokuratura w końcu rozpocznie śledztwo, które zakończy się pogodzeniem stron i zwróceniem terenów, które z dziada pradziada zajmowała ludność rdzenna.

Pałeczkę przejmuje Facundo Jones Huala

W wyniku braku oczekiwanych rozwiązań, Mapucze zaczęli uciekać się do okupowania części terytoriów należących do Benettonów. Liderem protestów w ostatnich latach został Facundo Jones Huala, który sam nadał sobie miano „El Lonco”, używane w przeszłości przez wodzów plemienia. Chociaż 31-latek urodził się w Bariloche, 200 km na północ od spornych ziemi, to ojciec mężczyzny wywodzi się z Leleque. Jones Huala uważa walkę o ziemię za sprawę honoru. Nierzadko stosuje bezkompromisowe i kontrowersyjne metody, czym przyciąga również uwagę policji. Po pożarze latyfundium na terenie Los Ríos w Chile w styczniu 2013 roku stał się głównym podejrzanym w sprawie podpalenia.

Kiedy w zeszłym roku został zatrzymany przez Żandarmerię argentyńską, ciążył już na nim międzynarodowy nakaz aresztowania. Poza podpaleniem, zarzucano mu posiadanie nielegalnej broni oraz nielegalne przekraczenie chilijskiej granicy. Wtedy jego wykroczenia zostały uznane przez Sąd Najwyższy w Argentynie za niewystarczające powody do ekstradycji i „el lonco” został wypuszczony na wolność.

„El Lonco” wraca do aresztu

W tym roku policjanci po raz kolejny interweniowali na okupowanych przez Mapuczy ziemiach Benettonów. W zeszłym tygodniu oddając strzały, wkroczyli do budynku, gdzie zebrani byli członkowie Ruchu Oporu Rodu Mapuczy (RAM) wraz z przywódcą Jonesem Hualą. Policjanci bezpardonowo potraktowali jego i pozostałych członków zgromadzenia. Do tej pory zaginiony pozostaje jeden z obecnych działaczy społeczności, Santiago Maldonado. Tymczasem „El Lonco” trafił ponownie do aresztu. Jego adwokat zwraca uwagę, że sądzenie po raz drugi za te same przewinienia w tym samym kraju jest niezgodne z prawem.

Rzecznik rządu prowincji Chubut, nie ma jednak wątpliwości, że członków grupy można porównać jedynie do członków organizacji terrorystycznej. W zeszły wtorek wystosował nawet prośbę do Minister Bezpieczeństwa Narodowego, Patricii Bullrich, o wysłanie dodatkowych posiłków do prowincji, aby „bronić niewinnych obywateli przed przemocą” ze strony kogoś, kto jest dla nich zagrożeniem. Przywołał tym samym incydenty, za którymi stać ma Ruch Oporu Rodu Mapuczy (RAM). Po zatrzymaniu Jonesa Huali w regionie doszło do licznych manifestacji tłumionych przez policję, kilku protestujących zostało rannych, manifestanci mieli obrzucić jedną kobietę kamieniami, a nawet grozić jej. Zaś w Buenos Aires 20 zakapturzonych sprawców zdemolowało dom Prowincji Chubut, zostawiając po sobie ulotki organizacji RAM.

W rezultacie „el lonco” obawia się, że tym razem sąd argentyński zezwoli na jego ekstradycję do Chile, gdzie może mu grozić kara nawet 18 lat więzienia. Twierdzi, że władze bawią się jego wolnością, przez kilka tygodni zastanawiając się nad jego ponownym osądzeniem.

Wezwanie do walki

W proteście przeciwko, jego zdaniem, bezprawnemu aresztowi lider RAM-u kilkanaście dni temu rozpoczął strajk głodowy. W tym tygodniu napisał także specjalny apel, w którym wezwał swoich zwolenników do buntu przeciwko kolejnym działaniom rządu Argentyny i Chile zwalczającym Mapuczy oraz do walki całej społeczności w celu jego uwolnienia, nawet przy użyciu broni. W swoim liście odwołał się do słownictwa i taktyk, jakie stosowała ludność tubylcza pod najazdem hiszpańskich konkwistadorów.

Mauricio Macri katalizatorem konfliktu z Mapuczami?

W obliczu narastającego konfliktu Mapucze mieli zaprosić do dialogu zarówno rząd Argentyny, jak i Chile, jednak rzekomo nikt z przedstawicieli władz nie zdecydował się na rozmowę. Zdaniem Jonesa Huali, rządzący bronią interesów wielkich przedsiębiorstw, a ludność rdzenna tylko im w tym przeszkadza.

Mapucze twierdzą jednak, że sytuacja zaczęła się pogarszać odkąd prezydentem Argentyny został Mauricio Macri. Lider powiedział:

„Za czasów kirchneryzmu byliśmy represjonowani i „opiekowały się” nami służby wywiadu. Jednak teraz, kiedy rządzi Macri, działania te się zwielokrotniły. Jestem więziony nielegalnie, uważam wręcz, że zostałem porwany przez państwo. Dlatego zwracamy się do międzynarodowej społeczności: tyle, ile krytyki spada na rząd Maduro, tyle my, ludy rdzenne potrzebujemy, żeby media zwróciły uwagę na brutalne represje, które spotykają organizacje społeczne i lud Mapuczy”.

Autorka: Gabriela Nalewajko

Zdjęcie główne: WikiMedia Commons

Źródła:

https://elpais.com/diario/2004/06/02/internacional/1086127216_850215.html

https://elpais.com/internacional/2017/08/03/argentina/1501790093_426310.html

https://elpais.com/sociedad/2007/05/22/actualidad/1179784803_850215.html

https://www.clarin.com/sociedad/jones-huala-redobla-apuesta-llamo-rebelion-lucha-armada_0_Hy0zLIPPZ.html